Pablo w ten weekend przysłał mi dwa fanficki za co bardzo mu dziękuję.Zapraszam do czytania drugiego.
Tytuł : Przygoda na rybach
Żaneta leżała na łóżku i czytała książkę. Była jedną z niewielu (oprócz Szymona), co lubią w ten sposób spędzać czas. Książki wegług nich nie tylko odstresowują, ale pozwalają przenieść się w świat bohaterów oraz udoskonalają umiejętność szybkiego czytania i zapamiętywania. Warunkiem do tego musi być cisza i spokój. Niestety, nie obyło się bez tego. Do pokoju wparowała Brittany, jakby ogłoszono alarm, podeszła do wielkiej skrzyni i zaczęła w niej grzebać, tworząc przy okazji hałas. Żaneta odłożyła książkę, ponieważ jej spokój został zakłócony.
- Co tak wleciałaś? - zapytała Żaneta - O mało mnie nie wystraszyłaś.
- Jest! - wstała uśmiechnięta Brittany z wędką w ręku, po czym zwróciła się do siostry: - Dość tego leżakowania, Żan! Idziemy na ryby!
- Co? - zdziwiła się Żaneta - A od kiedy my to na ryby chodzimy?
Brittany zamiast odpowiedzieć, pociągnęła zdezorientowaną wiewióretkę za łapkę, omało jej nie wywalając z łóżka.
Żaneta szybko odzyskała równowagę i podążyła za Brittany. "Co się jej tak na ryby wspomniało?" - pomyślała Żaneta, ale zaraz się domyśliła odpowiedzi - "Aha, jest Alvin, jest impreza. Ech" - westchnęła w myślach. To po co ją ze sobą zabiera, przecież nie będzie im potrzebna przy łowieniu, by mogli sam na sam spędzać czas. A może będzie tam też Szymon? Żanecie zaczęło bić mocniej serce. Kiedy serce tak robiło, to oznaczało, że dana osoba się zakochała. Brittany po wyjściu z domu zauważyła lekki rumieniec u okularnicy. Zachichotała.
- Z czego się tak śmiejesz? - zapytała pełna złych przeczuć Żaneta.
- Z tego, że wyglądasz, jakbyś się zakochałaaa - Brittany się już rozmarzyła o uczuciach Żanety do Szymona - ale pytanie jest: w kim? Niech no pomyślę... - Brittany nie dawała za wygraną. Żaneta tylko westchnęła przeciągle.
- Weź przestań, to nie jest zabawne.
- Jeszcze nie skończyłam! No więc, jest to osoba lubiąca naukę, tak jak ty, nosi okulary, pewnie niebieską bluzę, jest trochę niezdarny, miły i przy tobie baaardzo nieśmiały - Brittany była cała rozbawiona wstydliwością i nieśmiałością siostry - Więc, o kim mowa? - tu zrobiła efektowną pauzę, aż Żaneta przewróciła oczami - O Szymku, rzecz jasna!
- Nieprawda, nie zakochałam się w nim! - zaprotestowała gwałtownie Żaneta - To mój najlepszy przyjaciel i tyle!
- Czy aby na pewno? - Brittany poruszyła porozumiewawczo brwiami - Nie musisz niczego ukrywać, wiem to, że jesteście sobie pisani - puściła oczko siostrze. Żaneta jeszcze bardziej się rumieniła.
- Prawdę mówiąc...to... - jąkała się już Żaneta. Ta sytuacja stała się już bardzo niekomfortowa.
- Widzisz Żan, nie oszukasz mnie, ale ja Szymonowi tego nie powiem, obiecuję! - Brittany klepnęła Żanetę w ramię, a wiewióretkę zaraz olśniło:
- A ty kiedy powiesz swojemu Romeo, że go kochasz?
- Że co?! - krzyknęła Brittany, tracąc już humor - Chyba sobie w tym momencie żarty stroisz!
- Widzisz, tak będę robiła za każdym razem, jak będziesz mnie napastowała zakochaniami! Nie jestem zakochana, koniec i basta! I chodźmy już na te twoje upragnione ryby! - Żaneta cała wściekła zaczęła iść na przód, zostawiając zdezorientowaną siostrę na chwilę. Brittany się szybko ocknęła, dogoniła Żanetę i razem poszły nad jezioro, położone za miastem, całkowicie nie odzywając się do siebie.
***
Na miejscu siostry zastały Alvina, siedzącego na wielkim głazie, Szymona poprawiającego wędki i Teodora z Eleonorą, którzy siedzieli razem przy drzewie w cieniu i rozmawiali. Jezioro było duże, otoczone drzewami, gdzie panowała natura, a zarazem spokój. Możnabyło tu zamieszkać, gdyż było tu naprawdę cudownie. Nic dodać, nic ująć, było w sam raz.
Kiedy Brittany chrząknęła znacząco, Żaneta mruknęła coś niewyraźnie.
- Mówiłaś coś? - spytała Brittany.
- Nie, nic - odparła wciąż obrażona Żaneta, ale na widok Szymona, nakładającego przynęty na haki, od razu poprawił jej humor. Nieco nieśmiałymi krokami podeszła do okularnika, który odłożył wędki, spojrzał w Żanetę i jakby na chwilę czas stanął w miejcu. Szymon przyglądał się Żanecie z nieskrywanym zauroczeniem. "Jak Żaneta pięknie wygląda w tej lekko falującej na wietrze fioletowej sukni" - pomyślał. Zaraz się ocknął i zaczął mówić:
- H-hej Żaneta! J-jak się ciesz-szę, że cię w-widzę - Szymon oprócz tego, że się jąkał, był cały czerwony jak słój z burakami. Żaneta zarumieniła się, a Brittany z oddali zaczęła się śmiać. Na szczęście cicho.
- Hej Szymon - uśmiechnęła się Żaneta - Co robisz?
- Yyy... ja właśnie skończyłem nakładać przynęty na h-haki - Szymonowi już lepiej szła wypowiedź - Będziesz z nami łowić?
- Raczej nie, jeszcze bym wpadła do wody, a jestem niezdara.
- Nie mów tak! To bym wskoczył do wody i cię wyciągnął - zapewnił szybko Szymon.
Szymon byłby akurat w stanie to zrobić, już nie raz pomógł Żanecie.
- Wiem - odparła Żaneta, zasłaniając uśmiech. Szymon również się uśmiechał. I kto powie, że nie wyglądają słodko razem?
Tymczasem Alvin zdążył uściskać Brittany. W kwestii uczuć był odważniejszy, niż Szymon.
- Widzisz Szymona i Żanetę? - Brittany wskazała parę, majstrującą przy wędkach - Jacy oni są słodcy. Awwwww.
- Też tak uważam - odparł Alvin ze śmiechem - To co, idziemy łowić?
- Tak! - przytaknęła Brittany i jej wzrok padł na niecałkiem starą łódkę - A w ile osób będziemy łowić?
- No ja, ty i Szymek! Teodor nie chce, bo boi się wody, a jakby mu się coś stało, to Eleonora by mnie żywcem zatłukła! - zaśmiał się Alvin. Brittany również się uśmiechnęła - A Żan?
- A moja niewinna jak zawsze siostrzyczka nie będzie łowić - odparła Brittany.
- Czemu? - zapytał Alvin.
- Bo boi się, że wpadnie do wody, a wiesz, że czasami jest niezdarna.
- Przecież Szymek by ją wyciągnął z wody - zauważył Alvin.
- Wiem, ale co zrobisz? Nie będziemy jej zmuszali, jak nie chce - westchnęła Brittany i poszła już wsiąść do łódki. Za chwilę dołączyli Alvin i Szymon, rozdając im po wędce.
- Wiecie, jak łowić? - zapytał Szymon. Alvin przewrócił oczami.
- Wiemy, płyńmy wreszcie! - uciął Alvin. Nie lubiał zbędnych pouczań, nawet jeżeli pochodzą one od brata. Szymon tylko prychnął, po czym chwycił wiosła i zaczęli się oddalać na sam środek jeziora. Szymon wiosłował, ile sił w tak małych łapkach, ale po paru metrach już nie mógł.
- Alvin, teraz ty wiosłujesz.
- Że jak?! W życiu! - Alvin złożył łapki na ramię i zrobił groźną minę. Szymon nie dyskutował, tylko wcisnął mu wiosła w ramiona i popatrzył wyczekująco na Brittany. Ta westchnęła i powiedziała:
- Wiosłuj Alvin, podobno chciałeś być silny.
To ożywiło Alvina. Zaczął wiosłować całkiem sprawnie, przecież należał do drużyny footballowej. Po kilku minutach cała trójka była na środku jeziora.
Brittany popatrzyła się na brzeg, gdzie Żaneta, a dalej Teodor i Eleonora wyglądali jak małe mrówki. Uśmiechnęła się mimowolnie.
- No teraz Żaneta by panikowała - skomentowała.
- Dobra, a teraz zarzućcie wędki i bądźcie cicho - polecił Szymon i pierwszy zarzucił wędkę. Po nim zrobili to samo Alvin i Brittany. Od tego momentu siedzieli cicho, jak makiem zasiał, oczekując co najmniej złapania jakiejś dobrej ryby.
***
W tym czasie Żaneta dołączyła do Eleonory i Teodora, bo co sama będzie robić przy brzegu jeziora? Teodor i Eleonora uśmiechnęli się na widok Żanety.
- Cześć, Żan - przywitała siostrę Eleonora - Chcesz z nami zagrać?
- A w co gracie? - zapytała Żaneta.
- Wzięłam UNO, bo to najlepsza gra karciana świata! - zachwalała Eleonora.
- Super - uśmiechnęła się Żaneta, ponieważ uwielbiała grać w UNO - ciekawa jestem, kto wygra?
- Zobaczymy - uśmiechnął się Teodor - wszystko jest możliwe.
Eleonora i Żaneta parsknęły śmiechem, po czym cała trójka zaczęła grać.
***
Po godzinie siedzenia i oczekiwania na zdobycz Alvina zaczynało już irytować. Co chwila sapał, mruczał jakieś uwagi i poruszał lekko łodzią. Szymon zaś cierpliwie czekał, aż rybka podpłynie, ale szturchanie łodzią przez Alvina tylko je płoszy. Nie wytrzymał już i syknął:
- Przestań się wiercić, co masz owsiki?!
Alvin prychnął.
- Nie widzisz, że ryb nie ma?
- Są - odparł oschle Szymon - ale przez to bujanie je płoszysz, więc się nie ruszaj przez moment!
- Proszę, pan spokojny się znalazł - mruknął Alvin.
- Brittany, czy mogłabyś jakoś wpłynąć na kolegę, bo za chwilę siłą go wyrzucę za burtę! - Szymon odwrócił się do Brittany.
- Ale z ciebie brat! - obruszył się Alvin.
- Taki, jak z ciebie: pyskaty, nieposłuszny i nieodpowiedzialny! - Szymon powrócił do wędki, odwracając się od Alvina. Brittany rzuciła:
- Jeżeli natychmiast się nie pogodzicie, to obu wyrzucę za burtę! - spojrzała groźnym wzrokiem na Alvina i Szymona.
- Zaraz! - obruszył się Szymon - A mnie za co?
- Za jajco! - Brittany trzasnęła w prawy policzek Szymona, aż klasnęło. Ten tylko się skulił i masował policzek. Po namyśle Brittany spuściła Alvinowi w lewy policzek. Zajęczał z bólu.
- Brittany, ja... - Alvin próbował się tłumaczyć, ale Brittany powstrzymała go gestem uniesionej łapki:
- Nie będę tolerowała za każdym razem waszej kłótni, bo ona tylko do nerwicy doprowadza! - Brittany uniosła głos - Więc, albo jesteście dla siebie mili, albo nigdzie już z wami nie idę!
Ten argument spowodował, że Szymon podał Alvinowi łapkę na zgodę, a on chętnie ją uściskał.
- Sorki - powiedział Alvin.
- Nie gniewam się - odparł Szymon.
- No proszę! Wystarczy dać z liścia i już jest zgoda! - uśmiechnęła się Brittany.
- Ale nie mów tego Żanecie, OK? - poprosił Szymon - Bo, bo nie chciałbym, żeby mnie miała za awanturnika, czy coś... czasem po prostu daję się ponieść emocjom... - zamilkł.
- Nie powiem, nie bój się tak! - Brittany klepnęła Szymona w ramię. Szymonowi ulżyło.
- To co, wracamy? - zapytał okularnik - I tak już niczego nie złowimy.
- Jasne - przytaknął już miło Alvin. Cieszył się jednak, że oberwał i pogodził się z Szymonem. Teraz by pewnie siedział cały oburzony na brata, a wybaczyłby mu chyba po tygodniu.
Kiedy wracali to działo się coś niespodziewanego. Łódka lekko bujała się, chociaż Alvin, Szymon i Brittany siedzieli spokojnie, a woda trochę falowała. Alvin zerknął w bok. Niczego nie widział.
- Nie wiecie, co tak rusza łodzią?
- Coś pod nami płynie - oznajmił nagle Szymon.
- Skąd wiesz? - zapytali jednocześnie Alvin i Brittany.
- Nie czujecie tego jakby prądu? - zapytał Szymon, poprawiając okulary - Płynie pod nami jakaś wielka sztuka.
Wszyscy popatrzyli po sobie. Brittany już przesuwała się w stronę Alvina, by w razie czego się go chwycić. Alvin objął wiewióretkę ramieniem. Szymon kątem oka zerknął w taflę wody i zamarł. W wodzie płynął wielki szczupak! Falował swoim ciałem, jak wstążka w powietrzu. Szymon patrzył na to z niedowierzaniem.
- Nie wierzę - wydukał Szymon, wciąż spięty.
- Co tam jest? - zapytał trochę zaniepokojony Alvin.
- Wielki szczupak - powiedział powoli Szymon. Alvin i Brittany wytrzeszczyli na niego oczy.
- Mówię serio - mówił przez zaciśnięte usta okularnik - popatrzcie w bok, ale lekko.
Alvin i Brittany zrobili tak, jak powiedział Szymon. Oboje spojrzeli, tak samo zamarli i tak samo odskoczyli od brzegu łódki.
- Aaaaaa! Miałeś rację! - mówiła szybko Brittany - Szybko, uciekajmy stąd!
Alvin przejął wiosła i zaczął mocno przewierać ramionami, lecz szczupak był szybszy i co chwila trącił ogonem łódkę, powodując podskok. Przyjaciele skulili się, ale nie mogli tak bezczynnie siedzieć. W końcu Szymon wpadł na pomysł:
- Słuchajcie, ten szczupak mógłby nas poprowadzić do brzegu, wystarczy go schwytać wędkami - Szymon pokazał, jak to powinno wyglądać, po czym Alvin i Brittany przytaknęli.
- Dobra, do roboty - westchnął Alvin i cała trójka przystąpiła do działania.
Zaczekali na moment, aż szczupak zbliży się do łodzi, po czym troje wiewiórek zarzuciło wędkę. Zaczepiła się o szczupaka i teraz musieli się mocno trzymać, bo szczupak szarpnął łodzią i zaczęła płynąć ze zdwojoną prędkością. Alvin, Szymon i Brittany trzymali wędki tak mocno, jak mogli. Za to szybciej zbliżali się do brzegu, gdzie siedzieli Żaneta, Teodor i Eleonora.
- Uwaga, zbliżamy się - powiedział Szymon.
W tym momencie szczupak zakręcił tak ostro, że wiewiórki wypuściły wędki, a łódka płynęła po torze krzywoliniowym, w dodatku się obracając.
- AAAAAAAAA! - krzyczała cała trójka tak głośno, że usłyszeli to Teodor, Żaneta i Eleonora.
- To chłopaki i Brittany! - zawołała Eleonora - Zostawmy to i chodźmy im pomóc!
Rzucili wszystko i pobiegli do brzegu, gdzie zaraz miała się rozbić łódź z Alvinem, Szymonem i Brittany. Od twardego parkowania dzieliły ich sekundy. Cała trójka w łodzi zdążyła zobaczyć dziewczyny i Teodora, ale Szymon zdążył tylko krzyknąć:
- Uawgaaaaaaaaaaa... - i po tym łódka wjechała na kamień i lecąc nad omniemiałymi wiewiórkami, trafiła w pobliskie krzaki. Alvin, Szymon i Brittany wylądowali przy drzewach, ale na szczęście nic im się nie stało. Alvin ocknął się pierwszy:
- Nikomu nic nie jest?
- OK - odparł Szymon, wstając. Alvin pomógł wstać Brittany, oczyścił jej bluzkę z małych gałęzi i liści.
- Dziękuję Alvin - Brittany pocałowała omniemiałego Alvina w policzek.
- Dzięki... - odparł Alvin z uśmiechem.
- Chodźmy do reszty - polecił Szymon i cała trójka wygramoliła się z krzaków i ruszyli wprost na Żanetę, Eleonorę i Teodora.
Miny mieli nietęgie.
- Co się stało i jak? - zapytał zmartwiony Teodor.
- Szczupak nas dorwał, ale Szymon był dzielny! - Brittany pochwaliła okularnika. Ten lekko się zmieszał.
- Ale mi pomogliście przecież... - próbował być skromny Szymon, ale wzrok Żanety mu to uniemożliwiał. Była pod wrazeniem tych słów, zresztą była pewna, że coś wymyśli.
Podeszła do niego, próbując ukryć zarumienie, ale się to nie udało. Szymon również się rumienił.
- Ja naprawdę... - Szymon nie dokończył, bowiem Żaneta pocałowała go w policzek. Zatkało go totalnie. Alvin tylko buczał radośnie, a Brittany się uśmiechała.
- Pomogłeś mojej dokuczliwej, ale kochanej siostrze i swojemu bratu uniknąć nieszczęścia, stąd ta nagroda - odparła śmiało Żaneta, nie zwracając uwagi na chichot sióstr i chłopaków. Szymon uśmiechnął się szeroko:
- Alvin to mój brat, a Brittany to twoja siostra, więc czułem się za nich odpowiedzialny.
Tym razem wszyscy się zaśmiali. Co prawda, połów się nie udał, ale przeżyli ciekawą przygodę. Pod wieczór zrobili sobie ognisko i opowiadali, co się dzisiaj działo. Śmiali się, śpiewali, atmosfera była rozluźniona do czasu, kiedy przyjechał po nich Dave. A było grubo po dwudziestej drugiej, jak przyjechał. Kiedy Dave zawiózł wiewióretki do domu, to chłopcy musieli pomóc je przenieść do ich łóżek, bo podczas powrotu zasnęły twardym snem.
Kiedy wiewiórki odstawiły swoje koleżanki do łóżek, to wrócili do swojego domu z Davem i jedyne, co zapamiętali tej nocy, to moment, w którym padnęli zmęczeni na łóżko. To pewnie będą spali do południa!
KONIEC
sweetaśny i genialny fanfick! Czekam, aż znów coś napiszesz *o*
OdpowiedzUsuńFajno.
OdpowiedzUsuń