Mam nadzieję że ten fanfick , choć krótszy od innych i tak wam się spodoba.
Tytuł : Fałszywy wujek
Piątek tego lata był wyjątkowo gorący. Słońce dawało się wszystkiemu we znaki: drzewom, domom, trawom, ulicom i wreszcie ludziom. Każdy postanowił dzisiaj nigdzie nie wychodzić bez potrzeby. I słusznie, bo po co się smażyć na takim upale?
Alvin, Szymon i Teodor najbardziej odczuwali lato, a to głównie przez ich futerka. Leżeli plackiem na swoich łóżkach i praktycznie nie wstawali. Ba, nawet Dave nie zmuszał chłopców do wstawania. Sam Dave nie wstaje z kanapy, bo po wczorajszym spotkaniu z dziennikarką miał dość. Wiatrak buczał, ale to by musiała przyjść od razu zima, żeby było chłodno. Cóż, taki klimat.
Teodor drzemał, Szymon czytał książkę, co chwila ocierając czoło od potu, a Alvin - słuchał muzyki na słuchawkach. Po kilku minutach schował sprzęt i postanowił przerwać milczenie:
- Co dzisiaj robimy?
- Nie wiem, nic mi się nie chce - odparł niemrawie Szymon, poprawiając okulary. Teodor leciutko chrapał.
- Nic ci się nie chce, a czytasz książkę? - podniósł brwi Alvin. Szymon machnął ręką, by mu nie przerywał swoimi zbędnymi uwagami.
- Dave'owi nie są potrzebne kolejne incydenty Alvin - mruknął okularnik, przewracając kartkę.
- Ale ja niczego nie zamierzam no... ech... - westchnął teatralnie Alvin. Przekonać Szymona do jakiejkolwiek aktywności, nawet w taką pogodę, to jak zmusić psa, by nie sikał sąsiadom do ogrodu. Szymon oczywiście, żeby nie wprowadzić w błąd, lubi jak coś się dzieje, ale dopiero wtedy, kiedy jest jakaś wyznaczona granica. Odpowiedzialność, to jego największa zaleta, oprócz ogromnej wiedzy. Teodor zaś to mały wrażliwiec, kierujący się często emocjami, niż racjonalnym myśleniem. Jego dziecinne podejście do świata spowodowało, że ma większe powodzenie u innych osób, niż Alvin. A co z naszym Alvinem?
To wiewiórka o buntowniczym charakterze, lubi być w centrum uwagi, coś narozrabiać i sprawiać kłopoty, lecz mimo tego jest kochany przez Dave'a, swoich braci, a nawet przez panią Miller. I zgodzić się trzeba z tym, że my też go kochamy.
Do pokoju chłopaków wszedł Dave:
- Co robicie? Lenistwo?
- Tak, dzisiaj dzień lenia - przytaknął Alvin.
- Alvin, ty to codziennie masz dzień lenia - zauważył Dave.
- Nieee, nie wydaje mi się - Alvin próbował zmienić temat, ale akurat Szymon wtrącił:
- No niiii, wcale! A kto siedzi przed kompem i gra w Wiedźmina, Skyrima i wiele innych...
- Cicho mądralo, bo ci się zasoby skończą! - uciął Alvin, wyraźnie niezadowolony z powodu wtrącenia Szymona. Ten tylko pufnął z niezadowoleniem i powrócił do lektury, kompletnie ignorując brata. Dave wypuścił głośno powietrze, popatrzył na drzemiącego dalej Teodora i kontynuował:
- Dostałem kartkę z Beskidów Dolnych. Od piętnastu lat nikt nie przysyłał stamtąd żadnych kartek ani listów.
- I? - Alvin nagle okazał zainteresowanie tematem.
- I przyjedzie do nas wujek Amaro za dwie godziny - Dave obracał kartką w rękach i zamilkł.
- Nie cieszysz się? Zaraz!... - Alvin wytężał myślenie - Coś mi mówi to nazwisko... Hej, czy to nie ten kucharz z "Hell's Kitchen: Piekielna kuchnia"?
Dave popatrzył na Alvnia groźnie.
- Nie - odparł - I nie próbuj się z niego nabijać, ostrzegam cię! - pogroził Alvinowi palcem i wychodząc dodał: - Zachowujcie się przyzwoicie. Jak obudzi się Teodor, to mu przekażcie, co mówiłem - i wyszedł z pokoju. Alvin usiadł na łóżku i zaczął się zastanawiać, po co przyjedzie i na jak długo wujek Amaro. Aż zachichotał na samo imię. Trzeba się dowiedzieć, ale to dopiero za dwie godziny.
***
Wujek Amaro zjawił się w domu Sevillów po dwóch godzinach.
- Cześć, Dave! - wujek zrobił z Davem misia oklepywacza - Aleś się zestarzał! Za niedługo będziesz wyglądał, jak gnijący ziemniak!
Zawsze mówił w ten sposób, by podkreślić zabawność wypowiedzi, lecz różnie to wychodziło. W Besidach Dolnych wujek Amaro jest uważany za "amatora" kuchni, co do Wojciecha Modesta Amaro było prawie wiele wspólnego. Jedynie różnicą był jego charakter.
- Aż tak się nie zastarzałem - zaprzeczył koślawie Dave, wpuszczając wujka do środka - Co cię do nas sprowadza po tylu latach?
"O, trzeba podsłuchać!" - pomyślał Alvin, stojąc na korytarzu przed swoim pokojem. Niestety jego plan uległ zmianom.
- Lepiej pokaż mi tych śpiewaków! - zachęcił wujek, rozglądając się w salonie.
- Chłopcy! - zawołał Dave i nie trzeba było dwa razy powtarzać. W salonie zjawili się Alvin, Szymon i Teodor. Wujek Amaro wytrzeszczył na nich oczy.
- Ha, ale ci się koza do woza trafiła! - krzyknął radośnie wujek. Chłopcy zrobili takie miny, jakby im oznajmiono, że tu nie mieszkają. W końcu Szymon odezwał się pierwszy:
- Jesteśmy zaszczyceni poznać wujka. Ja jestem Szymon, a to moi bracia - Alvin i Teodor - Szymon wskazał na stojących obok niego braci. Wujek Amaro chwycił się za czoło, jakby go zaczęło boleć.
- Nie mogę uwierzyć, ale będą ploty w Biesidach!
- My też się cieszymy - Dave już żałował, że otworzył drzwi - ale niech nam wujek powie, co tu wujka do nas sprowadza.
- Aleś ty w gorącym jakuzy kąpany! - wujek machnął ręką, omało nie przewracając małego wazonu z kwiatami na komodzie - najpierw zjedzmy wspólnie kolację, akurat przywiozłem tu pyszności! - wujek Amaro otwierał już walizkę i po chwili dom wypełnił zapach domowych kaszanek, kiełbas oraz szynek. Teodor pierwszy zainteresował się jedzeniem.
- Pyszności? - powtórzył cicho, ale wujek to usłyszał.
- Jasne, młody! - zaśmiał się wujek Amaro.
- A czym tu wujek przyjechał? - zapytał Szymon.
- A tym, czym się dało. Pociągiem, autobusem.Raz mi się zdarzyło wrócić do Besid Dolnych helikopterem! - wujek przeniósł smakołyki na stół w jadalni.
- Jak? - dociekał nie do końca przekonany okularnik.
- Różnie. W pociągu to siedzę w kiblu i jak ktoś chce otworzyć drzwi, to drę się, że zajęte! A w helikopterze siedziałem w stroju lotnika i pilot uznał, że mnie weźmie, bo jestem zagubionym mieszkańcem wsi. Co za pajace! Dają się nabierać, jak owce do wilków - wujek mył ręce nad zlewem w kuchni (ciekawe, do czego ręce wytrze?) i wytarł ręce w ścierkę do naczyń (co było do przewidzenia). Potem położył się zamaszyście na kanapie, wyjął swoją gazetę i zaczął czytać, nie przejmując się wszystkimi dookoła. Dave westchnął i poszedł do swojego pokoju. Szymonowi zapaliła się lampka ostrzegawcza. Wujek nie mówi, po co tu przyjechał i jeszcze mówi, że jeździ na gapę? Coś tu nie gra. Szymon postanowił porozmawiać z Davem, toteż poszedł do jego pokoju i zapukał.
- Proszę - dobiegło zza drzwi. Mały geniusz wszedł do środka.
- Szymon? - Dave podniósł brwi, ale nic nie powiedział.
- Dave, musimy porozmawiać - zaczął niepewnie Szymon - Nie myślisz, że wujek po coś przyjechał, skoro nic nie mówi?
- Bardzo prawdopodobne - przytaknął Dave.
- I? - zachęcał Szymon.
- Trzeba tę informację wyciągnąć sprytnie. Nakierować go na tory tak, by zaczął ujawniać swój cel.
- Mhm - przytaknął Szymon i bez słowa wyszedł z pokoju. Dave znowu westchnął.
- To będzie dłuuuga noc.
***
Na kolacji każdy zachwalał specjały wujka Amaro, a sam wujek opowiadał anegdoty ze swojego życia, a konkretnie te chwile, w których wujek jeździł na motorze bez kasku. W pewnym momencie Dave zapytał:
- I nic wujkowi nie zrobili?
- Ha, co mi mogą zrobić takie nierobusy i olewusy?! - odparł sucho wujek Amaro.
- Ale nie można jechać na motorze bez kasku - zauważył trzeźwo Szymon. Nie podobała mu się logika tego wujka.
- Stare dzieje! - wujek wpychał do ust kolejną porcję kiełbasy - Młody jeszcze byłem i łajno uszami mi się wylewało!
Szymon w tym momencie stracił apetyt na jedzenie.
- Przepraszam, ale jakoś straciłem apetyt - okularnik odszedł od stołu bez słowa i skierował się do pokoju. Dave patrzył na to smutno.
- Pychotka! - zachwalał Alvin, a Teodor przytakiwał - Skąd wujek to ma?
- Prosto z wędzarni mojego kumpla!
Po tym ostatnim zdaniu nikt nie powiedział ani słowa. Gdy skończyli jeść, Dave poszedł się położyć, Alvin i Teodor do swojego pokoju. Alvin przysiadł obok łóżka Szymona i zapytał:
- Nie wiesz może po co wujek przyjechał?
- A skąd mam to wiedzieć? I na pewno mam zamiar się dowiedzieć jutro, ja tak łatwo nie odpuszczę. To jest podejrzane. Przyjechał, nie powiedział nawet po co, częstuje nas drogimi frykasami... nie zastanawia was to? - Szymon spojrzał Alvinowi w oczy. Ten po chwili namysłu powiedział:
- Zastanawia i dziwię się, że Dave go nie wypytuje.
- Coś tu nie gra. Dobranoc - powiedział sennie Szymon, położył się i zasnął.
- Dobranoc - odparł Alvin i poszedł w ślady brata. Teodor jak się położył na łóżku, to od razu zasnął.
Dave w tym czasie nie spał. Słyszał trochę pochrapywanie wujka Amaro w salonie, ale wcale o tym nie myślał. Myślał za to o nim samym. Po co tu przyjechał? Może po to, żeby zdać relację reszcie rodziny z tego, jak Dave tu żyje? Albo ma jakiś interes, o którym nie chce powiedzieć. Dave postanowił jutro nie odpuścić i wypytać go o cel wizyty. Przecież nie przyjechałby tu na darmo, on coś knuje.
***
Następnego dnia, kiedy chłopaki poszli z wiewióretkami nad jezioro, Dave postanowił wykorzystać okzaję, że wiewiórek nie ma i zapytał wujka Amaro bez wstępów:
- Nie chcę być niegrzeczny, ale niech wujek powie, po co tu przyjechał? Dalsza rodzina cię przysłała?
Wujek Amaro popatrzył na Dave'a.
- Nie - odparł.
- Więc po co?
- Coś ci powiem - wujek zaczął śmiało mówić - ty sobie nawet nie wyobrażasz, drogi Davidzie, kogo ty tu trzymasz.
Dave patrzył na niego szeroko otwartymi oczyma.
- No może nie wyglądają na ludzi, ale są jak ludzie i co?
- Nie o to chodzi. Wiesz, ile mógłbyś zarobić na tych szczurach? Po co się nimi zajmujesz, już ciotki nawet mówią, że od muzykowania zbziczałeś. A tobie od tych wiewiórów odbiło. Weź rób im koncerty, a jak zgarniesz furę kasy, to je wywal. Właśnie po to przyjechałem, żebyś mi pomógł mi zbić na nich fortunę, w końcu jesteśmy rodzina, ha?
Dave nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. Zacisnął pięści z gniewu, żeby nie pobić wujka Amaro.
- Wyjaśnijmy sobie coś! - krzyknął Dave - To moi synowie, przybrani, ale synowie i nikomu nie pozwolę się ich pozbyć, rozumiesz?! Po to tu wujek przyjechał, dobrze wiedzieć! Alvin, Szymon i Teodor nie są żadnymi szczurami! I nie będę zbijał na nich fortuny, bo pieniądze właśnie tworzą problemy, a nie oddalają! To moi chłopcy i nie obchodzi mnie to, co ciotki o mnie pomyślą, niech sobie myślą, co tam chcą!
Ja ich kocham, oni są moją jedyną rodziną i nie dam skrzywdzić! - wziął głęboki wdech i dodał przez zaciśnięte usta - A teraz proszę opuścić ten dom i to w tej chwili!
Wujek Amaro patrzył na Dave'a z otwartymi ustami, potem prychnął z oburzeniem, spakował swoje przekąski do walizki, a przed drzwiami odwrócił się do Dave'a i rzucił:
- My to nie rodzina?! Dobrze, w takim razie proszę dać mi sto dolarów za żarcie!
- Tak?! To proszę w takim razie dwieście dolarów za nocleg! - Dave skrzyżował ramiona i mierzył wujka wzrokiem. Ten po raz kolejny pufnął z niezadowoleniem i wychodząc z domu dodał:
- Obyś kiedyś cudze dzieci pasł! - wujek Amaro szybkim krokiem udał się w stronę dworca, nie zwracając uwagi na skwer na zewnątrz. Dave odetchnął z ulgą.
- Uff, mało brakowało, a zniszczyłby mi życie, wariat jeden! Koniec, żadnych wujków pod moim dachem! - Dave wszedł do mieszkania, zrobił sobie lemoniadę i uśmiechnął się do siebie. Miał nagranie wujka, jak obraża chłopców.
To wystarczający dowód, by mu chłopcy uwierzyli, jak zapytają.
- Dobra, czas się zabawić - Dave włączył konsolę do gier, włożył grę "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" i zaczął grać. Nie ma to jak zażegnać kryzys grą.
***
Był już wieczór. Alvin, Szymon i Teodor odprowadzili wiewióretki pod ich dom.
- Dzięki, dobrze się bawiłam - uśmiechnęła się Brittany, głównie do Alvina. Ten odwzajemnił uśmiech.
- Nie ma za co. To co, to do jutra?
- Do jutra - Brittany pocałowała Alvina w policzek i ruszyła. Żaneta pocałowała Szymona w policzek, Eleonora musnęła policzek Teodora i również podążyły za siostrą. Chłopcy stali jak skamieniali, a rumienili się, jak maliny na lato. Alvin oprzytomniał wreszcie i powiedział:
- Chodźmy i nie dyskutujmy na ten temat. Niech każdy zostawi to dla siebie - Szymon i Teodor przytaknęli i poszli do domu. Gdy weszli, zmieniły się dwie rzeczy: wujka nigdzie nie było widać, a jak weszli do salonu, to zobaczyli Dave'a grającego w "Harry'ego Pottera".
Otrząsnęli głowy z wrażenia i Alvin zapytał:
- A gdzie wujek?
Dave dopiero teraz zauważył swoich podopiecznych, uśmiechnął się, ale zaraz mu nima zrzędła i powiedział:
- Muszę wam z przykrością wyznać, że wujek musiał opuścić ten dom w trybie natychmiastowym.
- Ale co się stało Dave? - zapytał zaniepokojony Teodor.
Dave wyjął swojego smartfona, położył na stole i powiedział:
- Włączcie przyciskiem "Play" i odsłuchajcie tego, po co tu wujek przyjechał.
Chłopcy lekko wystraszeni tak zrobili. W miarę słuchania chłopcom robiło się smutno, a Teodorowi zaczynały lecieć łzy. to takie okrutne! Przyjechać po to, by ich zniszczyć! Kiedy skończyli odsłuchiwać nagranie, cała trójka tonęła w łzach. Dave'owi mimowolnie również spłynęła łza, wziął chłopców i przytulił ich mocno, mówiąc:
- Pamiętajcie, że was kochałem i kochać będę zawsze, niezależnie od tego, co się będzie dziać. Nigdy was nie opuszczę. I nigdy nie przyjmujemy żadnego wujka, zgoda? Tylko zaufane nam osoby.
Chłopcy szybko przytaknęli i wszyscy zaczęli grać w "Harry'ego Pottera". Po chwili humor im znacznie się poprawił, teraz dla odmiany Dave i chłopcy byli wesoli, szczęśliwi, jak prawdziwa rodzina, a prawda jest taka, że taką właśnie rodzinę tworzyli. A po paru godzinach całkowicie zapomnieli o tym, co się dzisiaj wydarzyło.
KONIEC
Hłe, hłe - Wujek obrzydliwiec Felixa. Ale żeby nie było, że tylko narzekam - cover był całkiem niezły. :)
OdpowiedzUsuń