niedziela, 3 maja 2015

Noc pod gołym niebem

A więc kolejny fanfick od Pablo.Wiem że poprzednie jego fanficki wam się podobały więc mam nadzieję że z tym będzie tak samo.

Tytuł : Noc pod gołym niebem

Alvin, Szymon i Teodor siedzieli na ławce przed szkołą i rozmyślali, co będą robić przez ten majowy weekend. Nie obyło się bez sprzeczek.
 - Zróbmy konkurs w jedzeniu malin! - przekrzykiwał braci Teodor, który znany był z łakomstwa.
 - Znowu? - spytał zażenowany Alvin, który wolał przeżyć przygodę z odrobiną adrenaliny - Robiliśmy to rok temu.
 - A może dacie się namówić na bieg na orientację? - zaproponował Szymon, który przede wszystkim chciał, żeby dana czynność była jednocześnie edukacją. Posiadał IQ równe Einsteinowi.
 - Daj spokój! - Alvin machnął na to łapką - Nie chce mi się myśleć, czy biegnę w dobrą stronę. Dobra, mam pomysł! - uniósł łapki w górę, by bracia nic w tej chwili nie mówili - Zróbmy sobie nockę pod gołym niebem! W namiocie oczywiście! - zastrzegł szybko widząc miny Szymona i Teodora.
 - Serio chcesz nocować w namiocie? - zapytał sarkastycznie Szymon - A wiesz chociaż gdzie?
 - I czy Dave się zgodzi? - dodał Teodor.
- Zgodzi, zgodzi. A nocować możemy na wzgórzu, niedaleko tego wielkiego drzewa, wiecie gdzie? - zapytał Alvin.
 - Wiemy - odparł okularnik - Ale nie uważam, żeby to był rozsądny pomysł. Lepiej rozbić namiot w ogrodzie, przynajmniej jest równe podłoże.
Alvin klepnął się w czoło, aż zabolało.
 - Szymek, Szymek, Szymek... Naprawdę pokażesz nam, że się cykasz? Czy może chcesz mieć bliżej, by lepiej widzieć okno Żanety w nocy? - poruszył brwiami porozumiewawczo do brata. Teodor zaczął chichotać, a Szymon rumienić.
 - Nie, to nie prawda! - zaoponował Szymon - I przestańcie tak chachrać, to nie jest śmieszne!
 - Ależ naturalnie - odparł Alvin z miną filozofa. Teodor jeszcze bardziej podśmiewywał się z Szymona, aż ten wstał i bez słowa skierował się w stronę wejścia do szkoły. Chłopaki pobiegli za nim, wołając:
 - Ej, Szymek, to był tylko żart!
Do końca lekcji Szymon był oburzony na braci.
***
Kiedy wiewiórki wróciły do domu, pierwsze, co zrobił Szymon, to skierował się do piwnicy zrobić pewnien eksperyment, a przy okazji zniknąć z oczu Alvinowi i Teodorowi. Teodor pociągnął Alvina za ramię i zapytał:
 - A jak nam nie wybaczy?
 - Teodorze, co by miał nam nie wybaczyć, przecież jesteśmy braćmi! Na chwilę się fochnie, a potem będzie OK, zobaczysz - Alvin ruszył w stronę piwnicy, Teodor poszedł za nim.
Alvin zapukał do drzwi.
 - Szymek, możemy zająć Ci chwilę? To ważne.
 - Wchodźcie - dobiegło zza drzwi. Alvin zrobił minę Teodorowi, która znaczyła tyle, co: "A nie mówiłem".
Jak już byli w piwnicy, zobaczyli, że Szymon odmierza kolejne mililitry nieznanych im płynów.
 - O co chodzi? - Szymon przeszedł do konkretów.
 - Sorki, że Ci dokuczaliśmy, to był tylko żart, przecież wiesz, że nam dziewczyny też trochę się podobają i w ogóle.
 - Dobrze, już dobrze, nie gniewam się na was - uspokajał Alvina Szymon i przypomniał sobie o czymś - Pytaliście się Dave'a o ten namiot?
Chłopcy popatrzyli się na siebie.
 - Zaraz to zrobimy - Alvin wziął Teodora i pobiegli do salonu, gdzie Dave czytał gazetę. Teodor chrząknął cicho, a Dave popatrzył się na nich.
 - Co tam? - zapytał.
 - Chcielibyśmy się zapytać, czy możemy w ramach majówki zrobić sobie nockę pod gołym niebem w namiocie, proooooszę - Alvin zrobił słodkie oczka, Teodor z resztą też.
 - Ale nie uważacie, że lepiej będzie... Ech, no dobra, ale macie się słuchać Szymona! - pogroził palcem Dave. Alvin i Teodor rzucili się mu na szyję z radości.
 - Dzięki Dave! - rzucił Alvin i po chwili ich już nie było.
Dave westchnął i powrócił do lektury. Wiewiórki wparowały do piwnicy już bez pukania i zawołali radośnie:
 - Dave się zgodził, bierzemy namiot i idziemy!
 - To chodźmy - westchnął Szymon, bo już miał złe przeczucia. Ale poszedł z nimi.

***
Wzgórze było naprawdę imponujące. Na samym szczycie znajdowało się wielkie, stare drzewo, gdzie czasami bracia bawili się w Tarzana (lian jako tako nie było, ale skakali z gałęzi na gałąź). Będąc na szczycie można było oglądać piękną panoramę Los Angeles, zwłaszcza o zachodzie słońca. To był dopiero widok!
Alvin, Szymon i Teodor rozłożyli i postawili namiot całkiem przy drzewie. Nie mogli doczekać się nocy.
 - Będzie odjazdowo! - zachwalał Alvin.
 - Nie wątpię - odparł niezbyt wesoło Szymon.
 - A ty coś taki sarkastyczny? Głowa do góry, nic ci nie będzie - bagatelizował Alvin.
 - Po tobie można się wszystkiego spodziewać - Szymon wycelował brata palcem - więc lepiej nie kombinuj.
 - Spoko, luz - machnął łapką Alvin. W tym momencie zadzwonił jego telefon. Odszedł kawałek dalej i odebrał połączenie:
 - Brittany? - rzucił do słuchawki zdziwiony - Co jest?
- Słyszałam, że podobno dzisiaj nocujecie w namiotach - dobiegło z telefonu Alvina. Ten się trochę skrzywił, bo nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział o ich namiotowaniu.
 - Kto ci to powiedział? - spytał przerażony.
 - Cóż Alvin, tak głośno rozmawialiście przed szkołą, że nawet głuchy usłyszy, hi, hi.
 - Żadnych śmiechów, do rzeczy! - rzucił twardo Alvin - I co z tego?
 - Nic, nic, chciałam się upewnić, czy nie wymiękliście - Alvin słyszał jej śmiech oraz chyba śmiech Eleonory i Żanety.
 - Nie i nie wymiękniemy! To do jutra! - i rozłączył się szybko. Tak jak Szymon, miał dość podśmiewywania się i wrócił do nich w złym humorze.
 - Co ci jest Alvin? - zapytał nieśmiało Teodor.
 - Co mi jest?! Już wiewióretki wiedzą, że dzisiaj nocujemy tutaj, argh! - wycedził Alvin.
 - No to co robimy? - zapytał Teodor.
 - Nic - odparł Szymon, czytając książkę - Przecież nie będziemy stali na warcie tylko po to, by się dziewczyny nie zjawiły.
- Nie będziemy - przytaknął Alvin, już trochę spokojniej - Ale musimy się mieć na baczności, nigdy nie wiadomo, co wymyślą - i wszedł do namiotu, nie czekając na reakcję braci. Każdy zajął się sobą aż do wieczora.
***
Wieczorem bracia siedzieli na wzgórzu i podziwiali widok miliona bladożółtych światełek. W miarę dokładnego oglądania można było dostrzec różne kształty, czasem znane, a czasem wręcz dziwne. Po dłuższym czasie odczuli senność.
 - To dobranoc - Szymon pierwszy wszedł do namiotu.
 - Dobranoc - chłopcy odpowiezieli Szymonowi i również się położyli. Pocieszający może być fakt, że to weekend, dlatego pozwolą sobie na dłuższe spanie.
Nie zdawali sobie sprawy z jednej rzeczy: że dziewczyny również postanowiły przenocować na świeżym powietrzu. Zakonspirowały się niedaleko małego lasu, u stóp tego wzgórza, by mieć widok na namiot chłopaków. Chociaż widziały tylko czubek namiotu, to przynajmniej wiedziały, gdzie i czy są. Ich pobyt nie był przypadkowy.
- Przekonajmy się, czy nasi twardziele na pewno nie boją się spać pod gwiazdami - chichotała Brittany, a siostry razem z nią.
 - Postraszymy ich? - zapytała Eleonora.
 - No ba! - Brittany na samo pytanie śmiała się jeszcze głośniej, aż ją uciszyła Żaneta:
 - Ciszej, bo nas usłyszą. Lepiej pomyślmy, czym mogłybyśmy ich postraszyć.
 - Wiem! - ożywiła się Brittany po namyśle - Przebierzemy się za wielkoluda, który niby będzie strażnikiem tego wzgórza, który wygania takich nieproszenych gości, jak Alvin, Szymon i Teodor. Ale jestem genialna!
 - Za prosty ten plan - zauważyła z przekąsem Żaneta - nie nabiorą się na to.
 - A może tak - Brittany już wyszła do tego małego lasu nazbierać trochę liści i gałęzi. Wróciła po kilku minutach, sprawdziła jeszcze materiały i oznajmiła:
 - Mamy to, czego potrzebujemy, a teraz do roboty dziewczyny!
Wspólnie z Żanetą i Eleonorą wykonały kostium mający przypominać tego "strażnika", choć nie było to takie proste. Czasem pękła gałązka, czasem liść się rozerwał, ale na szczęście Brittany pomyślała o wszystkim już po południu. Wzięła z szafy stary, poprzedzierany płaszcz, którego używała jako kostiumu na Halloween, do tego spakowała nitki, igły do szycia (nigdy nie wiadomo, która się może zgubić, albo przydać do usztywniania) i kilka farb. Kostium wyszedł bardzo realistycznie, tym bardziej w nocy nie będzie można niczego rozpoznać. Dziewczyny oceniły swoje dzieło z zadowoleniem.
 - Dobra, przebierzmy się i wychodzimy - poleciła Brittany, siostry wskoczyły sobie na ramiona, nałożyły ten kostium i wyszły z namiotu.
Kiedy Brittany, która musiała sobie radzić z utrzymaniem sióstr na ramionach, szła prosto, to miała chwilowe problemy z równowagą, a to z powodu Eleonory, która cały czas się wierciła i chichotała.
- Cicho! - skarciła Eleonorę, poruszając ramionami - Nie wierć się i siedź spokojnie!
- Ale kiedy nie mogę, strasznie niewygodnie tutaj - narzekała Eleonora.
 - A chcesz się zamienić? - rzuciła oschle Brittany - Następnym razem albo ty nas utrzymujesz, albo przechodzisz na ścisłą dietę!
 - Nie jestem gruba! - zaprotestowała oburzona Eleonora.
 - Obie się uciszcie! - upomniała siostry Żaneta - Ja bym szła, ale wiecie przecież że...
 - ...jesteś niezdarna, wiemy - dokończyła Eleonora - Jesteśmy już przy chłopakach?
 - Żartujesz?! Teraz to musimy iść pod górkę, by się tam do nich dostać! - pisnęła okularnica.
 - O rany... - westchnęła mała wiewióretka i przestała narzekać na niewygodne siedzenie.
Niestety wejście pod górkę w tej pozycji było niemożliwe. Po jakiś paru centymetrach Brittany straciła równowagę i odchylając się do tyłu, pociągnęła jednocześnie siostry i runęły na ziemię. Na szczęście nic im się nie stało.
 - Weźmy kostium, wejdźmy na szczyt i dopiero tam się przebierzmy - zaproponowała Żaneta.

- Zgadzam się z przedmówczynią, ała... - przytaknęła Eleonora, masując kolano.
 - Chodźmy - zakończyła dyskusję Brittany, wzięła kostium i zaczęła wchodzić na wzgórze. Siostry pomogły jej nieść kostium, zważywszy na to, że był duży i ciężko było nosić jej samej. Dotarły w końcu do starego pnia, gdzie za nim znajdował się namiot chłopaków. Sprawdziły, czy przebranie nie jest uszkodzone i zrobiły to samo, czyli weszły jedna na drugą w tej samej kolejności, po czym nałożyły swój strój. Zanim ruszyły, Brittany szepnęła do Żanety:
 - Wiesz, co i jak masz mówić?
 - Jasne, tylko tam uważaj - odszepnęła Żaneta.
Ruszyły w stronę namiotu. Zaś w namiocie chłopaki mieli zamknięte oczy, ale nie wiadomo było, czy spali. Nagle usłyszeli trzask jakby gałęzi. Pierwszy odwezwał się Teodor:
 - Szłyszeliście to?
 - Yhm - odparł Alvin, nie otwierając oczu - śpij już...
 - Ale ja się trochę boję...
Alvin podniósł głowę i powiedział:
 - Teo, nie denerwuj mnie. Wiatr lekko poruszył gałęziami i to wszystko.Nie masz się czego obawiać.
 - Nie byłbym tego taki pewny - Szymon, który też się podniósł, wskazał na namiot. Alvin i Teodor spojrzeli tam, gdzie Szymon wskazywał. W tym momencie cała trójka zaczęła piszczeć:
 - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - nad namiotem była ukazana wielka, masywna postać. Patrzyli na niego z przerażeniem.
 - Czego... czego to, to... - jąkał się Szymon, cały się trzęsąc.
 - CO WY TU ROBICIEEEEE?! - ryknął donośnym głosem potwór - TO STRZEŻONY TEREN!
 - Ja, yyyy mmyyy... tu tylko... - zaczął Alvin, który był mocno wtulony w braci. Nie wiedzieli, co robić.
 - WIEM, CO WY TU ROBICIE! WTARGNĘLIŚCIE NA WŁASNOŚĆ STRAŻNIKA TEGO WZGÓRZA, CZYLI MNIEEEEEEEEEEE!
 - Nieprawda! - wymsknęło się Teodorowi, nie wiadomo dlaczego, może to był impuls. Bracia patrzyli na niego z jeszcze większym przerażeniem.
 - ZA TEN CZYN SPOTKA WAS KARAAAAAAAAA! - ryczał strażnik.
Alvin, Szymon i Teodor siedzieli w tej pozycji jak posągi i cały czas trzęśli się, jak galaretka pod wpływem wibracji.
U dziewczyn nie szło już tak dobrze, jak na początku. Brittany była cała mokra i bolały ją już ramiona. Miała już kazać siostrom przerwać akcję, gdy poczuła, jak coś chodzi po jej plecach. Krzywiła się i próbowała się opanować, ale swąd był silniejszy. Zaczęła się ruszać, poruszając jednocześnie siostrami, które próbowały utrzymać równowagę. Nie udało się i przewróciły się wprost na namiot chłopaków. Na szczęście chłopcy w porę wygrzebali się z namiotu i mieli zamiar uciekać, gdy zauważyli, że z pod spodu wychodzi... Brittany! Wdychała szybko powietrze, chwilę później z kostiumu wyszły Żaneta i Eleonora.
 - Ale... CO WY TU ROBICIE?! - pierwszy ocknął się Alvin i popatrzył na dziewczyny groźnym wzrokiem. Szymon i Teodor również.
 - Miałam rację! - rzuciła Brittany - Ale byliście wystraszeni! Jednak nie jesteście takimi twardzielami! Telepaliście się, jak żeglarz na tratwie!
 - Nieprawda! - krzyknął Alvin.
 - Prawda, nie kłam! - odkrzyknęła Brittany.
 - Nie!
 - Tak!
 - Nie!
 - Tak!
 - Nie-e!
 - Ta-aaak!
 - PRZESTAŃCIE! - Szymon wszedł między Alvina a Brittany - Zwariowaliście już do reszty?! Powiecie nam, dlaczego to zrobiłyście?
 - Chciałyśmy was przestraszyć - westchnęła Żaneta - Wiem, to było głupie i mało inteligentne z naszej strony, nie chciałyśmy tego zrobić specjalnie. Jest nam strasznie głupio. Przepraszam was najmocniej - spuściła głowę, bowiem nie chciała patrzeć w oczy Szymonowi, który się gniewał. Jednak Szymon szybko się uspokoił i ku zdziwieniu Żanety, przytulił ją mocno. Nie potrafił się na nią gniewać, ponieważ bardzo ją lubi i wie, że chciała, by było zabawnie. Teodor zrobił to samo z Eleonorą, na co wiewióretka przyjęła z uśmiechem. Tylko Alvin z Brittany przyglądali się tej scenie. Potem popatrzyli na siebie i Alvin zaczął:
 - Przepraszam, że się tak uniosłem...
 - Nie przepraszaj, to ja przepraszam - Brittany wtuliła się w Alvina. Ten w końcu odwzajemnił uścisk.
Po chwili każdy był pogodzony i udali się każdy w stronę swojego namiotu.
Następnego dnia chłopcy spakowali swój namiot, pomogli dziewczynom i razem udali się w stronę swoich domów. Opowiadali sobie, jak wczoraj było. Chłopaki co chwila śmiali się i też im opowiadali, co wczoraj robili, zanim przyszły w stroju strażnika. Dziewczyny również się śmiały. Alvin podsumował noc pod gołym niebem za udaną, była bowiem adrenalina i przygoda. Wszyscy się z nim zgodzili. Ciekawe tylko jak spędzą następną majówkę. Może tym razem chłopaki zaczną straszyć dziewczyny?
KONIEC


Mam nadzieję że się podobało.Jeszcze taka informacja ode mnie.Piszę już następny rozdział ale nie wiem kiedy dodam.Postaram się szybko.

3 komentarze:

  1. Świetny Fanfick! :D piszesz świetne fanficki i jeszcze było tuli ^^ i śmiesznie było. Daję 100/10 :D Pozdrawiam i mam nadzieję, że nadal będziesz pisał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe śmieszne i ciekawe. Po prostu brak słów, więc cóż życzę dużo weny.
    Ps. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję, cieszę się, że Wam się podoba :)

    OdpowiedzUsuń