niedziela, 28 czerwca 2015

Alvin i wiewiórki oraz niebezpieczna gra - rozdział 6

Witam Was.Jak tam początek wakacji ? Miłego czytania.

ROZDZIAŁ VI: KŁOPOTY RAZY SIEDEM
Następnego dnia wiewiórki i wiewióretki spotkały się z Pablo sto metrów od firmy Fortknox o godzinie siódmej pięćdziesiąt. Wszyscy mieli oficjalne zwolnienie, więc jedynym problemem mogło być natknięcie się na znajomego nauczyciela, ale spotkanie to było mało prawdopodobne, bo o tym czasie nauczyciele szykowali się w pokoju nauczycielskim do zajęć. Pablo spojrzał na szczyt tej firmy, na którym znajdował się właściwy serwer i zwrócił się do wiewiórek:
 - Dobra, musicie się wspiąć pod samą górę i czekać na instrukcję.
 - Zaraz - zaprotestował Alvin - dlaczego nie możemy iść z tobą?
 - Bo zaraz byłby alarm - odpowiedział Pablo i zaraz ubrał czarny garnitur pracowniczy, by wyglądał, jak technokrata. Potem założył przyciemnione okulary, kapelusz i zapytał resztę:
 - Jak wyglądam?
 - Jak bohater Matrixa - odparła Brittany.
 - A ty skąd znasz ten film? - zapytała Żaneta, unosząc brwi.
 - Nieważne - ucięła wiewióretka - zajmijmy się misją.
- Uwaga... - Pablo zerknął na zegarek w telefonie i gdy wyświetliła się ósma, dodał - Jest ósma, zaczynamy! Tylko miejcie włączone komunikatory. Zobaczymy się później.
W tym momencie wystartowali w stronę biura, jak zawodnicy w wyścigu po złoto. Pablo wszedł pewnie do środka, a wiewiórki i wiewióretki zaczęły się wspinać po rynnie na rogu budynku. Zmęczyły się już po czterdziestu metrach, czyli gdzieś na siódmym piętrze biurowca. Najgorsze, że szczyt był na piętnastym, a to oznaczało jakieś pięć minut postoju. Usiedli na gzymsie, możliwie z dala od okien, by nikt ich nie przyłapał. Pomogli wygramolić Teodora, który czuł się wypompowany i usiadł obok Eleonory. Widok, jaki mieli przed sobą, odjęło im mowę, ale to jeszcze nic. Żanecie od tego widoku zaczęło kręcić się w głowie.
 - Kręci mi się w głowie... - wyszeptała okularnica. Szymon to usłyszał.
 - Wszystko w porządku? Jak coś, to możemy zejść na dół i wrócić do domu - zaproponował troskliwie Szymon, ale do akcji wkroczył Alvin:
- Co wam na mózg padło?! Mamy zwolnienia, misję do wykonania, a wy chcecie do domu się zbierać z powodu...
 - Alvin! - skarcił go Szymon, patrząc groźnie - Żanecie kręci się w głowie i może nie przeżyć tej wspinaczki.
 - Pomyślałbyś czasem o nas - zauważyła Brittany, rownież posyłając Alvinowi karcące spojrzenie - zachowujesz się, jak samolubny bachor!
 - Dobra, już dobra! - machnął łapką urażony Alvin - Idźcie.
Szymon posadził Żanetę na swoich barkach i zjechali na sam dół. Sprawdził, czy koleżance nic nie jest i trzymając się za ręce poszli do domu. Alvin westchnął i rzucił do słuchawki:
 - Dwoje podróżników zawróciło z powodu kręćków w głowie.
 - Dobra, nic się nie stało - odparł Pablo ze słuchawki - A teraz się wspinajcie i starajcie się mnie o niczym nie powiadamiać, bo mogą mieć tu urządzenia przechwytujące rozmowy. Narka - i się rozłączył. Alvin pokręcił dezaprobatą głową.
 - Ciekawe tylko, czy jak nas zamkną w więzieniu w Kabulu, to czy też mamy mu nie przeszkadzać, argh!
 - Nie przesadzaj Alvin - rzuciła zła Brittany - ty byś mógł być akurat zamknięty. Z powodu samolubstwa.
 - Dobra, zmień płytę Britt - uciął Alvin i jako pierwszy wszedł na rynnę i kontynuował wspinaczkę. Reszta z braku lepszych pomysłów, również się wspinała. To będzie dłuugi dzień.
***
Tymczasem Szymon z Żanetą wrócili do domu wiewióretek. Żaneta poszła położyć się do swojego łóżka, a Szymon zaparzał herbatę.
Potem przyniósł okularnicy napój i zapytał:
 - Jak się czujesz?
 - Trochę lepiej - odparła Żaneta, posyłając lekki uśmiech - Dzięki.
 - Nie ma za co - odwzajemnił uśmiech okularnik. Żaneta zapytała:
 - Myślisz, że sobie poradzą bez nas?
 - Nie musisz się o to martwić, możemy im pomóc w inny sposób.
Żaneta spojrzała na Szymona uważnie. On, w przeciwieństwie do Alvina, zawsze miał przemyślany plan, który w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach zawsze się powiódł.
 - Jaki?
 - Chcesz zobaczyć transmisję z akcji naszych?
 - Jasne! - ucieszyła się Żaneta - Ale jak?
 - Poproszę jednego znajomego, by mi pozwolił wejść w ich administrację, jako kontrola. Wtedy, w razie jakiegoś niebezpieczeństwa, powiadomimy resztę. Proste?
 - Wręcz genialne - przytaknęła Żaneta.
 - Zaczekaj, zaraz przyniosę laptopa - rzucił Szymon i po paru sekundach wrócił do Żanety ze sprzętem. Wybrał numer ze smartfona i po chwili ktoś odebrał połączenie.
 - Tak?
 - Pan Carl Heinsen? - zapytał Szymon - To ja, Szymon Seville.
 - Szymon, moja solidna firma! - krzyknął z radością Carl po drugiej stronie słuchawki - W czym mogę ci pomóc?
 - Potrzebuję dostępu do kamer na terenie firmy, a muszę się zalogować, jako uprawniony pracownik. Czy można...
 - Nie ma problemu, ale potem mi powiedz, po co ci to - odparł Carl i po chwili Szymon otrzymał identyfikator logowania.
 - Dziękuję, potem powiem, do zobaczenia - i Szymon pierwszy się rozłączył.
Po chwili wszedł do panelu logowania, wpisał hasło i już był w panelu administracyjnym. Wszedł w sekcję "Monitoring" i zobaczył okienka z transmisją na żywo. Żaneta przyglądała się poczynaniom małego geniusza z podziwem. Wiedziała, że zawsze można na nim polegać, bez względu na sytuację, zawsze znajdzie rozwiązanie. Po chwili Szymon wybrał okienko, na którym było widać przebranego Pablo i razem z Żanetą zaczęli oglądać.
***
Wiewiórkom udało się wspiąć aż na piętnaste piętro firmy Fotrknox w niecałą godzinę. Nieźle, jak na tak małe stworzenia. Brittany aż była cała czerwona od tego wspinania. Kiedy zaczerpnęła trochę powietrza, wyrzuciła z siebie:
 - Już nigdy nie dam się namówić na taką wspinaczkę.
 - Widzisz? - Alvin założył ręce na ramiona - Nie warto zabierać dziewczyny na takie akcje.
Brittany zacisnęła pięści z gniewu, ale zanim rzuciła ciętą ripostę, Eleonora się wtrąciła:
 - A was, chłopaków nie powinno się zabierać nawet do kina!
- A to niby czemu? - zdziwił się Alvin, unosząc brew.
 - Bo tylko świnie nie zachowują się w kinie! - Eleonora przybiła piątkę z Brittany i wybuchnęły śmiechem. Alvin jeszcze bardziej uniósł brwi do góry, ale nie skomentował tego. Za to pokręcił dezaprobatą głową i zwrócił się do Teodora, który był niewiele bardziej czerwony od Brittany:
 - Teo, w porządku?
 - Tak - odparł mały wiewiórek - tylko zjadłbym coś.
 - Teo, to nie czas na myślenie o jedzeniu - Alvin zaczynał się nakręcać - mamy wykraść te dane, a nie mamy jak powiedzeć temu całemu informatykowi, że czekamy na niego.
 - Może on nam sam powie - Teodor rozłożył łapki w geście "będzie dobrze". Alvin nie nastrajał takim optymizmem, ale wolał zaczekać, może faktycznie Pablo się odezwie.
***
Pablo w tym czasie zdążył dotrzeć do drzwi, opatrzony napisem "Nie dla Nerdów", który miał oznaczać, że wejść do niego mogli tylko prawdziwi, komputerowi eksperci.
Wszedł do środka, jak na hakera przystało i zaraz zauważył komputer, w którym udało się wykraść klucze danych. Na wszelki wypadek założył skórzane rękawiczki i zaczął klikać. Przede wszystkim chodziło o to, by wyłączyć urządzenia na podsłuch. Po kilku sekundach urządzenia te zostały wyłączone, a Pablo z poczuciem satysfakcji, opuścił pomieszczenie, uprzednio zacierając swoje ślady. Po namyśle, zostawił pustą butelkę, którą wziął ze śmietnika i postawił ją na środku podłogi, by w razie alarmu ktoś stwierdził, że przebywał tu ktoś pijany i wszystko pozmieniał w komputerze. Upewniając się, że wszystko gra, wyszedł na korytarz, obłożony beżowym dywanem, całkiem naturalnie, by nie wzbudzić podejrzeń. Jednak Pablo czuł, że coś wisi w powietrzu i że za jakąś chwilę całą akcję szlag trafi. Otrząsnął się z tych myśli i rzucił do komunikatora w uchu:
 - Urządzenia na podsłuch wyłączone. Musicie przez klapę na dachu wejść do środka i zachowywać się cicho, jasne?
Po pięciu sekundach Alvin odezwał się:
 - Jasne, panie informatyku.
 - Alvin, to nie są żarty! - skarcił go Pablo przez słuchawkę - Włazić i siedzieć cicho! Ja was spróbuję szybko znaleźć. Do zobaczenia - Pablo rozłączył się i poszedł w kierunku najbliższej windy. Prowadziła ona na to ostatnie, piętnaste piętro. Drzwi windy były opatrzone specjalnymi znakami, które zrozumieć mogli tylko ludzie posługujący się informatycznym żargonem*. Pablo wiedział, co one oznaczają, co wiadome było, że z tej windy nie mogli korzystać zwykli pracownicy. Chłopak wcisnął guzik otwierania, ale po chwili drzwi się rozsunęły, ukazując dwóch chudych, ale postawnych mężczyzn, ubranych w czarne płaszcze i kapelusze. Popatrzyli na nowego przybysza bystrym wzrokiem. Pierwszy od lewej z zieloną muszką skinął głową, by ten wszedł i toteż tak chłopak uczynił. Pablo wcisnął bez słowa numer piętnaście na obudowie, co oznaczało, że ci dwaj również się tam pną.
Gdy już winda ruszyła, mężczyzna z zieloną muszką odezwał się:
 - Gigabajt niecałe.
 - No - przytaknął drugi mężczyzna - Jak na światłowody, to dobrze, ale lepiej z 5G**, bo jakość.
 - O tak - kiwnął głową ten pierwszy - Jak sniffer?***
 - Jak marzenie - odparł ten drugi, po czym zapytał Pablo - A ty?
Pablo wiedział, o czym oni mówią, bo na co dzień posługuje się tym językiem. Odparł:
 - Niedobrze. Boss przez swoje szczury wyniuchał mojego sniffera i zrobił mi wypadjob.
 - Wypadjob? - upewnił się pierwszy - Trafne słowo.
 - O tak - przytaknął drugi, po czym dopytał - Piętnaste?
 - Tak - odparł Pablo, poprawiając sobie czarny kapelusz - A wy w tym samym?
Mężczyźni wiedzieli, o co Pablo pyta. O kradzież danych satelity. Jednocześnie pokiwali głowami.
 - Cicho sza - powiedział pierwszy, gdy winda się już zatrzymała. Chłopak skinął tylko głową i wychodząc z windy, odbił w prawą stronę korytarza.

***

*Żargon informatyczny - spis wyrażeń, związane z komputerami, internetem i elektroniką, którymi posługują się komputerowi eksperci.
**Sieć 5G - sieć komórkowa najnowszej generacji, która wejdzie na rynek prawdopodobnie w 2020 roku. Jej cechą jest szybka transmisja danych (podobno film ważący 800 MB zostanie ściągnięty w sekundę).
***Sniffer - urządzenie lub program, służący do przechwytywania i analizowania danych, przepływających w sieci.

***
Tymczasem Alvin i reszta już czekała na korytarzu i zobaczyła właśnie kogoś idącego w ich stronę. Po chwili zorientowali się, że to był Pablo. Alvin westchnął cicho z zawodu.
 - Gdzieś ty się podziewał? Omało nas nie przyłapali.
 - Sorki, ale jechałem z dwoma hakerami tą windą - Pablo pokazał za siebie kciukiem - i oni właśnie też chcą tych planów. Ciekawe, co w nich takiego niebywałego.
 - Szymek by to wiedział - westchnęła Brittany.
 - Nikt by nie wiedział, oprócz wtajemniczonych - sprecyzował Pablo.
- Ale gdzie ten cały serwer? - zapytała zniecierpliwiona Eleonora.- Według planów na kompie, na którym pracowałem, serwer jest tam za załomem korytarza - Pablo pokazał korytarz, a potem zakręt w prawo - Tam są drzwi. Idziemy.
 - A ci hakerzy... - zaczęła nieśmiało Brittany, która się już bała - to czemu nie idą z nami, skoro też chcą wykraść te plany?
 - Czekają na dogodny moment, ale chyba wykapowali, że ja też chcę te plany. I może czekają, aż uda się dokonać włamu.
Do tego czasu cała piątka szła tym korytarzem w milczeniu, aż dotarli do właściwych drzwi.
***
Żaneta, oparta głową o ramię Szymona, przyglądała się nagraniu z kamery, jak Pablo i wiewiórki stoją przed drzwiami. Szymon odezwał się:
 - Czas im powiedzieć, że ich oglądamy.
Żaneta tylko pokiwała głową. Szymon rzucił do słuchawki:
 - Pablo, my was widzimy.
Pablo odwrócił się w stronę kamery, która rejestrowała właśnie to miejsce, gdzie oni stali. Całkowicie zapomniał, że są nagrywani. Chłopak zapytał:
- Szymon, czy mógłbyś, wiesz...- Jasne, zapętlę obraz z kamery, by myśleli, że wszystko gra.
 - Dzięki - odpowiedział Pablo - A jak tam Żaneta?
 - Już lepiej, ale nie dołączymy - powiedział Szymon.
 - Wiem. Dobra, jakby było coś nie tak, to nam mów. Do zobaczenia.
 - Trzymajcie się i uważajcie na siebie - Szymon rozłączył się. Spojrzał na Żanetę i powiedział:
 - Mam nadzieję, że się nie wpakują w tarapaty.
 - Na pewno nic im nie będzie - odparła Żaneta, lekko się uśmiechając do Szymona. Okularnik odwzajemnił uśmiech i powrócił do pracy. Żaneta oparła głowę o ramie Szymona ponownie i po paru minutach odpłynęła w krainy kolorowych snów.
***
Pablo powiedział:
 - Wchodzimy i siedźcie cicho, żeby nas nie usłyszeli, dobra?
Alvin, Brittany, Teodor i Eleonora pokiwali główkami i gdy Pablo sprawnym ruchem otworzył drzwi, szybko weszli. Młody technik przymknął lekko drzwi, by mogli słyszeć kroki. Na razie nie zanosiło się na to, aby ktoś tędy przechodził, ale lepiej mieć się na baczności.
W tej sali, małej zresztą, znajdował się ten serwer, na którym Pablo za chwilę dokona transfer planów. Serwer był duży, migały diody, słychać było szum wentylatorów i pracujących dysków twardych. Pablo podszedł do urządzenia i sprawnym ruchem otworzył klapę, za którym znajdowały się kontrolki i boki dysków twardych. Problem był tylko taki: na którym dysku są te plany?
Chłopak włączył laptopa, po czym załadował klucze danych i analizował to, co było oznakowane. Niestety, wymagało to pełnego skupienia. Po chwili jednak informatyk znał już numer dysku i przygotował się do jego wyjęcia. Wyciągnął ostrożnie środkowy dysk i podłączył do niego kabel transmisyjny. Na ekranie wpisał kilka poleceń i tak oto rozpoczęło się kopiowanie plików. Czasu mieli niewiele, choć logowanie nie odbyło się wieczorem, co zresztą byłoby to niemożliwe, to dzięki uprzejmości firmy, zezwolono na wgląd do danych.
Tymczasem wiewiórki robiły się nerwowe. Nie przypuszczali, że taka akcja może wywołać tyle stresu. Alvin zerknął na ekran swojego smartfona - była godzina dziesiąta piętnaście. Nie wiedział, czy to wcześnie, czy to późno. Schował telefon, podszedł do Pablo i zapytał:
 - Długo jeszcze?
 - Ktoś idzie? - zapytał zaniepokojony Pablo - za jakieś pięć minut będzie po wszystkim.
 - Oby - dodał Teodor, który trząsł się jak galaretka. Eleonora przytuliła go i uspokajała. Nie było to łatwe, bo strach zaczynał odczuwać również Pablo. Wreszcie po pięciu minutach transfer się zakończył powodzeniem, a Pablo wyłączył laptopa, schował go do plecaka i zajął się montażem dysku twardego na właściwe miejsce. Kiedy skończył, rzucił do wiewiórek:
 - Mamy to, a teraz stąd spadajmy.
***
Szef i zarazem właściciel tego projektu, niejaki Victor oglądał poczynania pracowników na kamerach, ale zainteresował go jeden szczegół: mianowicie na ostatnim podglądzie ciągle było jasno. Pstryknął palcami, a po sekundzie był przy nim stanął ubrany w płaszcz i kominiarkę barczysty mężczyzna.
Odwrócił się do niego i powiedział:
 - Ostatnie, już!
Tamten się domyślił, że chodziło o ostatnie piętro i ruszył. Victor zaś wyłączył kamerę na piętnastym piętrze, chytrze się śmiejąc:
 - A teraz zobaczymy, jak intruzi poradzą sobie bez pomocy z zewnątrz.
Zawsze mówił w ten sposób. On wiedział wszystko, mimo że nikt mu o niczym nie powiedział. Był on tak nieprzewidywalny, że ciężko było go o coś podejrzewać. A tymczasem Victor wiedział o tym, że ktoś wykradnie dane z serwera i że ten ktoś będzie miał wsparcie z zewnątrz. Bez wszczynania alarmu, zaplanował dyskretne ukaranie i ewentualne zlikwidowanie. Zobaczymy. A jego spojrzenie było tak bystre, że aż przypominasz sobie smak szarlotki u swojej cioci z dzieciństwa.
***
Nagle na ekranie pojawiły się mrówki. Sygnał został utracony. Szymon nie mógł za nijak odzyskać łączności z kamerą na ostatnim piętrze, a to oznaczało, że ktoś przerwał transmisję. Żaneta, już dawno obudzona, zaczęła klikać w klawiaturę, ale nie mogła uzyskać dostępu do komputera, sterującego kamerami. Szymon rzucił do słuchawki:
 - Pablo, ktoś wyłączył kamerę na tym piętrze, gdzie jesteście. Nie możemy nic zrobić, a także został zablokowany dostęp do komputera sterującego kamerami.
 - Dobra, zaraz wskakujemy do windy i zwijamy się stąd - odparł Pablo i się rozłączył. Dwójka młodych mózgów popatrzyło na siebie w milczeniu. Ktoś próbuje im przeszkodzić w ucieczce, a bez podglądu z kamery nie mogli ostrzec przyjaciół.
 - I co teraz? - zapytała z przerażeniem Żaneta - Złapią ich.
 - Teraz to nawet ja tego nie wiem - odparł smutno Szymon - Musimy powiedzieć Carlowi, co się dzieje. Tylko on może nam pomóc.
 - Zgoda - przytaknęła wystraszona okularnica i przytuliła się do Szymona. Najpierw musieli się uspokoić, to będzie ciężkie zadanie. Po chwili Szymon z poczuciem odpowiedzialności wybrał numer do Carla.

***
Pablo i wiewiórki dotarli do windy, ale gdy drzwi się otworzyły, w windzie stał ten barczysty mężczyzna. Wyjął pistolet na strzałki usypiające i powiedział groźnym tonem:
 - Do środka i nie próbujcie żadnych sztuczek, bo was uśpię!
Chłpak z wiewiórkami, nie mając zbytnio wyboru, wsiedli do windy. Jechali w całkowitym milczeniu i wszystko wskazywało na to, że ucieczka będzie musiała trochę poczekać. Po kilku sekundach winda stanęła na poziomie minus jeden i gdy drzwi się otworzyły, mężczyzna popchnął lekko Pablo i warknął:
 - Ruszać się, ktoś chce się z wami widzieć!
Wiewiórki całe roztrzęsione ruszyły z Pablo przed siebie. Alvin wziął Brittany za rękę, by dodać jej otuchy, ale to tak nie działało. Mimo tego wiewióretka pozwoliła się tak poprowadzić. Eleonora zrobiła to samo z Teodorem. Po chwili jednak Brittany jedną ręką chwyciła dłoń Pablo, a Teodor z drugiej strony tak samo. Pablo musiał się odrobinę garbić, ale mu to nie przeszkadzało, nie chciał, by wiewiórki bardziej się stresowały. Szli tak dobre z pięć minut korytarzem, który wymagał co najmniej wymycia, bo śmierdziało niemołosiernie. Jarzeniówki na suficie czasami migały, ale dawały dość światła. Potem mężczyzna kazał skręcić im na prawo i w tym momencie zobaczyli całego szefa i guru tego projektu w jasnym płaszczu, o groźnym wyrazie twarzy. W ustach mielił prawdopodobnie gumę, ale kto wie, co tam miał w jamie ustnej. Pablo i wiewiórki stali około dziesięć metrów od niego. Nie umieli z siebie słowa wydobyć, a co dopiero ruchy. Jedno za to wiedzieli: wpadli jak śliwka w kompot i pytanie na ten etap brzmi: jak się stąd wykaraskają?
Wybaczcie, że tak długo czekaliście na rozdział, ale nie było czasu, żeby go napisać. Cieszę się jednak, że jesteście cierpliwi i rozdział jak najbardziej się należy. Czy Pablo i wiewiórki wyjdą z tego cało? Czekajcie cierpliwie na następne rozdziały... :-)

1 komentarz:

  1. W TAKIM MOMENCIE?! Uduszę cię! Szybko dodawaj następny! ><
    P.S. Rozdział cudowny jak zawsze :***

    OdpowiedzUsuń