Mam nadzieję że ten rozdział będzie podobał wam się tak samo jak poprzednie.Gratuluję Ci , Pablo.Naprawdę świetnie piszesz.
ROZDZIAŁ III: U ŹRÓDEŁ MITOLOGII CZ.2
Kiedy wiewiórki wróciły do pensjonatu, to Szymon od razu poszedł do magazynu, znajdującego się na samym dole. Przeszukiwał całe pomieszczenie w celu znalezienia wykrywacza metalu. Szymon cały czas myślał o Żanecie i jej genialności. Cieszył się, że Żaneta, tak jak on, jest genialna w nauce i że jest jego przyjaciółką i to najlepszą zresztą. Po kilku minutach w pewnym zakurzonym pudle udało się Szymonowi znaleźć wykrywacz. Nie wyglądał na uszkodzony, wystarczyło go jedynie przeczyścić.
- Nada się - ocenił Szymon, wziął ściereczkę i starannie wyczyścił. Później sprawdził, czy działa, a zaraz po tym, udał się na powierzchnię pensjonatu. Popatrzył na swoje łapki i zaraz udał się do łazienki je umyć. Gdy szedł korytarzem, natknął się na Alvina. Nachylił się do jego ucha i szepnął:
- Jest wykrywacz metalu, nawet w całkiem dobrym stanie. Możemy zacząć akcję dzisiaj, koło osiemnastej.
- Dobra, tylko powiadomię Teodora i dziewczyny.
- Spoko - odparł szybko okularnik i udał się do łazienki. Alvin odszedł w stronę pokoju wiewióretek. Zza rogu korytarza Justin przyglądał się całej tej scenie. Tym razem nie było wątpliwości, że ich podejrzewał o kombinatorstwo.
- Widzę, że lubimy sobie szeptać, ale nic nie zatrzymie Justina przed sprawdzeniem tego, co oni kombinują - szepnął sam do siebie wiewiór i zaśmiał się cicho ze swojego pomysłu. Szybko jednak skierował się do pokoju chłopaków, by niczego nie dawał po sobie poznać.
Tymczasem w pokoju wiewióretek.
- Mamy wykrywacz metalu, ale musicie nam powiedzieć, czy o osiemnastej chcecie z nami uczestniczyć w akcji, bo jak macie jakieś plany, to sami to zrobimy - powiedział Alvin.
- My i plany? - zdziwiła się Brittany - Nic z tych rzeczy! Idziemy z wami i koniec!
- Właśnie! - przytaknęły jednocześnie Żaneta i Eleonora, popatrzyły na siebie i wybuchnęły śmiechem. Pozostałe wiewiórki również.
- To świetnie! - ucieszył się Teodor - To do zobaczenia o osiemnastej.
Wiewióretki posłały chłopakom uśmiech i zajęły się sobą. Charlene cicho westchnęła. Była zakochana w Alvinie i robiła wszystko, by nie dopuścić do więzi łączącej jego z Brittany. Bezskutecznie. Ostatnio jednak uznała, że i tak nie wygra, więc postanowiła dać im spokój. Do czasu.
- Ela, Żan, chodźcie na świeże powietrze, wrócimy akurat na obiad - zachęciła Brittany. Siostry pokiwały głowami i razem w trójkę opuściły pokój. Po chwili do pokoju wszedł Justin, pukając uprzednio.
- Charlenko, idziemy na pewną wyprawę? - zapytał z uśmieszkiem wiewiór.
- Po co? - zapytała wiewióretka - Przecież i tak Brittany cię nie chce.
- No nie byłbym tego taki pewny - Justin zatarł ręce i dodał - Może nawet jak mi pomożesz, to odzyskasz swojego Alvusia.
Charlene spojrzała na niego uważnie.
- Co chcesz zrobić? - zapytała.
- Zrobimy to tak - zaczął Justin - ty przebierzesz się za Brittany, ja za Alvina. Kiedy Alvin będzie sam, to ty do niego podejdziesz i nie demaskując się, będziesz z nim robiła, co chciała! Ja wtedy użyję gazu usypiającego i Brittany padnie na ziemię, a wtedy ja się nią już zajmę. Proste?
- Wszystko super - odparła Charlene z uśmiechem - tylko skąd weźmiesz gaz?
- Spokojnie, ten mały flakonik załatwi sprawę, hihihihiii - zaśmiał się Justin, pokazując mały flakonik, a Charlene po chwili też się śmiała, bo pomysł zaczął się jej podobać.
- To do osiemnastej - Justin cmoknął Charlene w policzek i wyszedł z pokoju. Charlene zamarła. Dotknęła policzka i zaczęła cicho piszczeć uradowana.
- Łiiiiiiiiii, i oto mi chodziło! Wreszcie Alvin będzie mój! MÓJ! Hahahahaha...
Czy aby na pewno? Zatem przechodzimy do dalszej części opowieści.
***
Godzina 18:00
***
- Gotowe, moje panie? - zapytał Szymon, a reszta się uśmiechnęła.
- No jasne! - przytaknęła szybko Eleonora - Chodźmy już.
I nie czekając na sygnał do wymarszu, cała szóstka powędrowała leśną ścieżką.
Poprawka: ósemka, bo w ich ślady poszli Justin i Charlene, którzy starali się nie robić hałasu. Las był naprawdę duży i gęsty, ale dzięki ścieżce przynajmniej nie można było się zgubić. Było cicho, ptaki czasem ćwierkały, czasem dzięcioł stukał o pień drzewa, po prostu idealne miejsce na wyciszenie się. Wiewiórki i wiewióretki nie mogły myśleć o wyciszaniu i wypoczywaniu, bo mieli misję do wykonania. Po kilku minutach dotarli do jeziora. Chłopcy, a głównie Alvin i Szymon zdjęli plecaki, by na chwilę rozprostować plecy. Przy brzegu jeziora leżał pień, na którym Brittany, Eleonora i Teodor usiedli. Żaneta natomiast pobrała próbkę jeziora do małego słoiczka po konserwach, by po powrocie przeprowadzić badania. Alvin również usiadł na pniu, obok Brittany i objął ją ramieniem. Wiewióretka uśmiechnęła się, ale pozwoliła Alvinowi trwać w tej pozycji. Szymon wyjął wykrywacz, który trochę ważył i powiedział do Alvina:
- Pomożesz mi.
- Hej, a czy ja się już nie nanosiłem? - zapytał Alvin z wyrzutem - Teodora tu masz, niech on ci pomoże.
- Teodor mógłby niechcący puścić wykrywacz i nici będą ze znaleziska - odparł twardo Szymon, ale za chwilę wpadł na pomysł umiejscowienia wykrywacza. Żaneta westchnęła, wstała i chciała pomóc przenieść wykrywacz na pień, ale Szymon złapał ją za rękę.
- O nie, ja nie pozwolę, abyś mi tu ciężary nosiła - puścił do Żanety oczko, na co Żaneta z zarumienienia spełniła prośbę Szymona. Potem usiadła obok Teodora i z zainteresowaniem zaczęła przyglądać sie jego poczynaniom. Szymon po kilku ustawieniach, położył wykrywacz w idealnej pozycji na pniu, bo jak będzie przyciągać, to tył wykryacza uniesie się w górę, ale nie zatonie, a ponieważ rurka jest obwiązana linką i przywiązana do gałęzi na górze. Odetchnął i zaczął ruszać wykrywaczem na prawo i lewo, a potem zanurzył.
- Czy on aby pod wodą nie przestanie działać - zapytała Brittany.
- Przyciąganie magnesem może się odbywać w wodzie, spokojnie - wyjaśnił okularnik i powrócił do wykrywacza. Usiadł na kamieniu i zaczął ruszać sprzętem. Pozostałe wiewiórki siedziały i obserwowały jezioro w napięciu. Jeżeli Czarny Deszcz ich nie wrobił ze współrzędnymi, to za chwilę powinni mieć zdobycz.
Zza drzew i krzaków całą scenę obserwowali Justin i Charlene, która nie mogła się już doczekać, kiedy zacznie tulić Alvina.
- Przebierz się już, za chwilę pewnie Brittany zachce się załatwiać potrzeby, a wtedy ją uśpię, a ty po kilku sekundach podejdziesz do Alvina, ale musisz zachowywać się naturalnie, bo będą nici, rozumiesz? - wiewiór spojrzał koleżance w oczy.
- Jasne - odparła Charlene i w krzakach zaczęła się przebierać. Po chwili była gotowa.
- Przygotuj się, bo coś czuję, że za chwilę piękna na chwilę opuści Alvina - przypomniał Justin, obserwując resztę wiewiórek.
Tymczasem u gromadki.
Coś wciągnęło wykrywacz do wody, ale wiewiórki szybko rzuciły się na pomoc Szymonowi i wspólnymi siłami zaczęli wyciągać urządzenie na ziemię. Po paru cięższych podciągnięciach udało się wynurzyć znajdźkę. Oto mieli przed sobą prawdziwe skrzydło Ikara. Wszyscy stali jak wryci.
- Aż mi szkoda tego wysyłać - westchnęła Żaneta - to powinno trafić do muzeum.
Wszyscy, oprócz Szymona, spojrzeli na okularnicę ze zdziwieniem.
- Jak do muzeum? Musimy wysłać temu dziwolągowi - powiedział Alvin.
- Właśnie - dodała Eleonora.
- A co, jeżeli zrobi nam krzywdę? - zapytała przerażona Brittany. Alvin szybko objął ją ramieniem, aby się nie bała. Szymon natomiast wypuścił głośno w powietrze i stając za Żanetą, odparł:
- Nie zdajecie sobie sprawy z dwóch rzeczy: pierwsza - nie interesuje mnie to, co on nam zrobi, choć nic mu nie wolno nam zrobić, a druga - jak to nie trafi do muzeum, możemy być oskarżeni o przemyt antyków, lub współudział w kradzieży. Żaneta słusznie mówi, to MUSI trafić chociażby do muzeum.
Ta informacja spowodowała, że pozostali zaczęli trawić tę informację. Bali się tego, że faktycznie mogą być oskarżonymi.
- Zgoda - odparł Alvin - oddajemy to do muzeum.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Zapakowali to do worka na śmieci i usiedli na pniu. Brittany w pewnym momencie wstała.
- Muszę na chwilę.
- Iść z tobą? - zapytał Alvin, ale widząc spojrzenie Brittany zrozumiał, co wiewióretka miała na myśli. Usiadł w końcu z powrotem na swoim miejscu. Brittany szła ścieżką, aż wreszcie zatrzymała się przy krzakach. Justin już tam był, otworzył flakon i założył maskę. Wiewióretka po chwili ziewnęła i padła na ziemię. Justin dał znak uniesionego kciuka stojącej niedaleko Charlene, wziął Brittany na ręce i pobiegł przed siebie. Charlene, wykreowana na Brittany, podeszła całkiem naturalnie do reszty. Usiadła obok Alvina i ten obejmując ją w pasie, zapytał:
- Co tak długo?
Charlene chrząknęła i zmienionym głosem odparła:
- No przecież dziewczyny też mają potrzeby, nie?
Alvin zaśmiał się.
- No tak, wiem wiem.
Żaneta przyjrzała się wiewióretce uważnie. Coś jej nie pasowało.
- Brittany, a skąd ty masz spinkę we włosach? - zapytała, mrużąc oczy. Szymon i Eleonora również się jej przyjrzeli. Rzeczywiście, Brittany od początku wyprawy nie miała przecież żadnej spinki we włosach. "Kurde, jak mogłam to przeoczyć! Ach, wredna okularnica!" - pomyślała ze złością Charlene, ale za chwilę odparła:
- No, ubrałam to po to, by mi włosy nie opadały mi na czoło.
Żaneta, ani reszta nie była całkiem przekonana. Alvin także się jej przyjrzał. Oprócz rudych włosów, obok policzka smętnie zwisał... biały, mały kosmyk włosów.
- A co to masz za... - Alvin nie skończył, bowiem Żaneta wstała, pociągnęła za włosy i okazało się, że te rude włosy, to w rzeczywistości peruka, a wiewióretka - to po prostu była Charlene. Wszyscy wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia. Alvin szybko od niej odskoczył, jakby była gorącym czajnikiem.
Zaraz poczerwieniał na twarzy z gniewu i warknął do Charlene:
- Co to miało być?! A gdzie Brittany?! Gadaj!
Charlene wcale nie była wystraszona gniewem Alvina. Odparła ze spokojem:
- W bezpiecznym miejscu, misiaczku.
- To nie jest odpowiedź! GADAJ, GDZIE ONA JEST?! - wrzeszczał na całe gardło Alvin. Chciał rzucić się na Charlene, ale Szymon, Żaneta i Eleonora trzymali go mocno. Teodor obserwował całą scenę z niedowierzaniem. Po chwili, spłynęła mu łza po policzku.
- Musisz jedno zrozumieć, Alvinku - kontynuowała blondwłosa wiewióretka - Kocham cię i nie pozwolę, by ta cała Britt Fritt mi cię odebrała, rozumiesz?! Pewien sojusznik mi pomógł spełnić marzenie i tak oto, jak chcesz, to możesz spotykać się tylko ze mną. A teraz wybaczcie, ale czas ucieka. Dzięki za miejscówkę dziewczyny, myślę, że zamieszkacie gdzie indziej, hahahaha - zaśmiała się Charlene, posłała Alvinowi buziaka poprzez gest łapki i szybko odbiegła w las.
Alvin chciał za nią pobiec, ale gromadka dalej go trzymała, aż wreszcie Alvin zaczął drzeć się w niebogłosy:
- DOPADNĘ CIĘ, CHARLENE I TWEGO KOCHASIA RÓWNIEŻ, A WTEDY POŻAŁUJECIE!!! AHA, A JA CIEBIE NIE KOCHAM, WRĘCZ NIENAWIDZĘ, AAAAA!!!
Po chwili jednak Alvin już przestał się szarpać, ale dyszał, jak rozwścieczony byk. Eleonora pocieszała Teodora, tuliła go, ale on dalej płakał. Żaneta również zaczęła go pocieszać. Szymon natomiast położył rękę na ramieniu Alvina i powiedział:
- Spokojnie Alvin, znadziemy tego, co jest za to odpowiedzialny, a wtedy zapłaci za ten czyn. Charlene również - Szymon mówiąc to bał się, że Alvin zacznie wyładowywać agresję na nim, ale ku jego zdziwieniu Alvin po prostu wtulił się w niego, jak dziecko i się rozpłakał. Po chwili jednak wyswobodził się z jego objęć i już odbiegając w stronę ścieżki rzucił:
- Zajmijcie się tym skarbem i Teodorem, może jeszcze uda się mi tego chama dorwać! - i po chwili już go nie było.
- Alvin, zaczekaj! - krzyczał za nim Szymon, mając złe przeczucia - Nie wiesz, gdzie... ech, nieważne - machnął łapką i zwrócił się do pocieszających Teodora Żanety i Eleonory - Chodźcie, musimy to zgłosić i poszukać Alvina i Brittany.
Wiewióretki szybko przytaknęły i ruszyły z chłopakami w stronę pensjonatu. To będzie trudna próba.
Och, jak ja Was lubię :) Ale sorki, muszę Was na chwilę zostawić w niepewności ;) Odpowiedzi w czwartym rozdziale :)
Nie no nie kończ!! >< Dawaj mi tu nexta bo foch ! :c Eh... Trzeba czekać :c A co do rozdziału to świetny Lovciam Szymka i Żan a ty dużo dajesz ich wątków co mi się bardzo podoba! ♥ Fajny pomysł z tym porwaniem, jestem serio ciekawa co się dalej stanie! Fajnie też ze dłuugie dajesz te rozdziały :D Myślę że Charlene i Justin będą może kiedyś razem pasują do siebie ;d Weny <3
OdpowiedzUsuńPodejście numer 2 -.-
OdpowiedzUsuńUaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! ZARAZ COŚ ROZWALĘ PRZEZ TEGO JUSTINA! Co ten gnojek sobie wyobraża?! IDIOTA! Co za.... dzieci to czytają, Iga spokój. Rozdział super, emocjonalny, słodki, z akcją - idealny! :) Teraz najlepsze kawałki...
" - Zrobimy to tak - zaczął Justin - ty przebierzesz się za Brittany, ja za Alvina. Kiedy Alvin będzie sam, to ty do niego podejdziesz i nie demaskując się, będziesz z nim robiła, co chciała! Ja wtedy użyję gazu usypiającego i Brittany padnie na ziemię, a wtedy ja się nią już zajmę. Proste?
- Wszystko super - odparła Charlene z uśmiechem - tylko skąd weźmiesz gaz?
- Spokojnie, ten mały flakonik załatwi sprawę, hihihihiii - zaśmiał się Justin, pokazując mały flakonik, a Charlene po chwili też się śmiała, bo pomysł zaczął się jej podobać. " - możesz im nagwizdać! Nikt cię nie lubi, a jak coś zrobisz Britt to dostaniesz łomot od Alvina, ostrzegam! NIENAWIDZĘ CIĘ JUSTIN!
" Alvin również usiadł na pniu, obok Brittany i objął ją ramieniem. Wiewióretka uśmiechnęła się, ale pozwoliła Alvinowi trwać w tej pozycji. " - Awwwwwwwwwwwwww! ♥♥♥♥♥
" - Przebierz się już, za chwilę pewnie Brittany zachce się załatwiać potrzeby, a wtedy ją uśpię, a ty po kilku sekundach podejdziesz do Alvina, ale musisz zachowywać się naturalnie, bo będą nici, rozumiesz? - wiewiór spojrzał koleżance w oczy.
- Jasne - odparła Charlene i w krzakach zaczęła się przebierać. Po chwili była gotowa.
- Przygotuj się, bo coś czuję, że za chwilę piękna na chwilę opuści Alvina - przypomniał Justin, obserwując resztę wiewiórek. " - Ostrzegam cię... nie tylko od Alvina dostaniesz Justin ale CHARLENE DOSTANIESZ ODE MNIE JAK W TEJ CHWILI NIE PRZESTANIESZ! (XD) Idioci!
" - A co, jeżeli zrobi nam krzywdę? - zapytała przerażona Brittany. Alvin szybko objął ją ramieniem, aby się nie bała " - Awww ;3 x2 ♥
" - Iść z tobą? - zapytał Alvin, ale widząc spojrzenie Brittany zrozumiał, co wiewióretka miała na myśli. Usiadł w końcu z powrotem na swoim miejscu. Brittany szła ścieżką, aż wreszcie zatrzymała się przy krzakach. Justin już tam był, otworzył flakon i założył maskę. Wiewióretka po chwili ziewnęła i padła na ziemię. Justin dał znak uniesionego kciuka stojącej niedaleko Charlene, wziął Brittany na ręce i pobiegł przed siebie. Charlene, wykreowana na Brittany, podeszła całkiem naturalnie do reszty. Usiadła obok Alvina i ten obejmując ją w pasie, zapytał:
- Co tak długo?
Charlene chrząknęła i zmienionym głosem odparła:
- No przecież dziewczyny też mają potrzeby, nie?
Alvin zaśmiał się.
- No tak, wiem wiem. " -Charlene.... już nie żyjesz. ALVIN DZIAŁAJ NO! I nie waż mi się jej obejmować, chyba że chcesz ją zrzucić patafianie ślepy!
" - Brittany, a skąd ty masz spinkę we włosach? - zapytała, mrużąc oczy. Szymon i Eleonora również się jej przyjrzeli. Rzeczywiście, Brittany od początku wyprawy nie miała przecież żadnej spinki we włosach. "Kurde, jak mogłam to przeoczyć! Ach, wredna okularnica!" - pomyślała ze złością Charlene, ale za chwilę odparła:
- No, ubrałam to po to, by mi włosy nie opadały mi na czoło.
Żaneta, ani reszta nie była całkiem przekonana. Alvin także się jej przyjrzał. Oprócz rudych włosów, obok policzka smętnie zwisał... biały, mały kosmyk włosów.
- A co to masz za... - Alvin nie skończył, bowiem Żaneta wstała, pociągnęła za włosy i okazało się, że te rude włosy, to w rzeczywistości peruka, a wiewióretka - to po prostu była Charlene. Wszyscy wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia. Alvin szybko od niej odskoczył, jakby była gorącym czajnikiem." - no! Nie udał ci się plan Srarline! DOBRZE CI TAK! A teraz spiorę cię na kwaśne jabłko! To takie słodkie, że wiedział iż to nie Brtt ♥ (tak, ja zawsze znajdę słodki wątek nawet głęboko ukryty xD )
" - Co to miało być?! A gdzie Brittany?! Gadaj!
UsuńCharlene wcale nie była wystraszona gniewem Alvina. Odparła ze spokojem:
- W bezpiecznym miejscu, misiaczku.
- To nie jest odpowiedź! GADAJ, GDZIE ONA JEST?! - wrzeszczał na całe gardło Alvin. Chciał rzucić się na Charlene, ale Szymon, Żaneta i Eleonora trzymali go mocno. Teodor obserwował całą scenę z niedowierzaniem. Po chwili, spłynęła mu łza po policzku.
- Musisz jedno zrozumieć, Alvinku - kontynuowała blondwłosa wiewióretka - Kocham cię i nie pozwolę, by ta cała Britt Fritt mi cię odebrała, rozumiesz?! Pewien sojusznik mi pomógł spełnić marzenie i tak oto, jak chcesz, to możesz spotykać się tylko ze mną. A teraz wybaczcie, ale czas ucieka. Dzięki za miejscówkę dziewczyny, myślę, że zamieszkacie gdzie indziej, hahahaha - zaśmiała się Charlene, posłała Alvinowi buziaka poprzez gest łapki i szybko odbiegła w las.
Alvin chciał za nią pobiec, ale gromadka dalej go trzymała, aż wreszcie Alvin zaczął drzeć się w niebogłosy:
- DOPADNĘ CIĘ, CHARLENE I TWEGO KOCHASIA RÓWNIEŻ, A WTEDY POŻAŁUJECIE!!! AHA, A JA CIEBIE NIE KOCHAM, WRĘCZ NIENAWIDZĘ, AAAAA!!!
Po chwili jednak Alvin już przestał się szarpać, ale dyszał, jak rozwścieczony byk. " - moja reakcja? 1. BULWERS! 2. BULWERS! 3. Awwww! ;3 ♥ 4. Smutne :'( Dlaczego? Bo ja to ja i mnie nie ogarniesz! >.< Piękny wątek..
" Charlene również - Szymon mówiąc to bał się, że Alvin zacznie wyładowywać agresję na nim, ale ku jego zdziwieniu Alvin po prostu wtulił się w niego, jak dziecko i się rozpłakał. Po chwili jednak wyswobodził się z jego objęć i już odbiegając w stronę ścieżki rzucił:
- Zajmijcie się tym skarbem i Teodorem, może jeszcze uda się mi tego chama dorwać! '' - płaczę i aww'am jednocześnie... znajdź ją Alvin, proszę! :'(
Nie zmieściło się xD
Świetnie ci to wyszło, podziwiam cię :) Masz wielki talent :) Bardzo mi się podobało i nie mogę się doczekać kolejnej części! :) I bardzo ci dziękuję za tą ilość Alvittany tutaj, pełnia szczęścia poporstu, spełnienie marzeń - ALVITTANY 4EVER! ♥♥♥ Justin i Charlene... tak pasują do siebie - oboje to jedna wielka KANALIA nie wiadomo po co istniejąca!
są siebie warci można tak powiedzieć ( charlene i Justin ) :3
Usuń