ROZDZIAŁ XI: TO TYLKO KWESTIA CZASU
Następnego dnia wiewióretki (Brittany, Żaneta i Eleonora) dołączyły do chłopaków czekających przed wejściem do szkoły i widać było, że nad czymś rozmyślali. Przywitały się z Alvinem, Szymonem i Teodorem całusami w policzki i Brittany od razu pocałowała Alvina w usta. Ten stał osłupiały, jak słup telegraficzny.
- Ale za co... - zaczął Alvin, ale Brittany wtuliła się do niego i odparła:
- Za uratowanie mnie od tego bagna.
- A, nie ma za co, przecież od tego są przyjaciele - odparł Alvin z uśmiechem. Widać było, że mówił to całkiem serio, bez żadnych uśmieszków, czy żartów. Szymon z Teodorem popatrzyli na Alvina z ukosa, ale nic nie powiedzieli. Wiedzieli, że jak Alvin chce, to można w każdej sytuacji zachować powagę i postąpić jak dżentelmen. Do grupki dołączył Gilbert z Edem i Oliverem, którzy akurat szli w ich stronę.
- Co robiliście przez weekend? - zapytał Ed - Nie widzieliśmy was w ogóle.
- Byliśmy w lesie - odparł zgodnie z prawdą Szymon, ale nie wiedział, czy lepiej mówić o tym, że byli świadkami znalezienia skrzyni z monetami. Popatrzył po reszcie wiewiórek wzrokiem, na co oni kiwnęli lekko głowami.
- Aha - odparł Gilbert - A wiecie, że dzisiaj jest test z matmy?
- Wiemy - odparła Eleonora, obejmując Teodora. Teodor również ją objął.
- Co z wami? - zapytał podejrzliwie Oliver - Wyglądacie, jakbyście mieli iść na gilotynę.
- Bo to poniekąd prawda - odparła Żaneta - Musimy dzisiaj zaliczyć zaległości z ostatniego tygodnia.
- Dostaliście jakieś nowe zadanie? - spytał całkiem poważnie Gilbert.
Alvin wyzwolił się z objęć Brittany i bez słowa podał Gilbertowi czarną kartkę. Ten ją wziął i uniósł brwi. Na kartce było napisane tylko tyle: "???" Gilbert oddał Alvinowi kartkę z powrotem i pokręcił głową.
- Wena się mu skończyła - mruknął.
- I właśnie po to nam dał tę kartkę, buc jeden - odparł Alvin, wziął Brittany za łapkę i powędrowali do sali matematycznej. Reszta wzruszyła ramionami i również za nimi podązyli. Gromadka nie miała dzisiaj ochoty na jakiekolwiek żarty, tym bardziej, że mieli dość tego całego Czarnego Deszcza i jego głupich zadań, od których o mało nie zginęli. Pragnęli tylko ciszy i spokoju. Niestety, cisza i spokój będą musiały na chwilę poczekać, gdyż matematyczka, pani Helena Skidrow, wparowała do klasy krokami tak szybkimi, jak ludzie śpieszą się do pracy. Wyjęła z torby plik kartek, które były sprawdzianami i oznajmiła:
- Plecaki pod ławkę i na stole tylko długopis. Wszelakie ściągi do śmietnika. Kogo zobaczę ze ściągą, od razu wstawiam dwie jedynki. Jakieś pytania?
Mina klasy muzycznej wskazywała na to, że nie mieli ochoty o nic zapytać.
- Wobec tego - nauczycielka już rozdawała testy, również szybkim tempem - macie czterdzieści minut. Powodzenia.
Kiedy matematyczka rozdawała ostatnim uczniom kartki, do klasy wparował spóźniony Pablo. Szybko zamknął drzwi, chwycił się za pierś i wyrzucił jednym tchem:
- Przepraszam za spóźnienie.
Pani Helena popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale wskazała mu wolne miejsce pod ścianą.
- Siadaj, wyjmij długopis i piszemy.
Pablo bez słowa zajął wskazane miejsce. Pomachał ręką wiewiórkom, ale od razu zauważył ich miny - zrezygnowany wyjął długopis i gdy kartka była na jego stole, zaczął niesamowicie szybko pisać. Dla Pabla nie miało znaczenia, ile się spóźnił - po dziesięciu minutach był pierwszym, który oddał nauczycielce sprawdzian, ponieważ żadne zadanie nie stanowiło dla niego problemu. Na matematyce znał się doskonale. Pani Skidrow pobieżnie przejrzała jego pracę i jęknęła z zawodu chyba już po raz milionowy - na teście nie było żadnego błędu. Z ociąganiem wpisała Pablowi ocenę bardzo dobrą, bo jak sama sądziła - nie ma lepszych od niej samej. Czyste samolubstwo.
Wiewiórki i pozostali rówieśnicy nie mogli nadal w to uwierzyć, że nowy kolega po prostu napisał test i oddał. I to pierwszy. Jedynie Szymon i Żaneta radzili sobie bardzo dobrze z matematyką, ale nie tak dobrze, jak Pablo. Pablo zaś przez wrodzoną skromność nie chwali się tak wielkim darem - woli pomóć innym w zrozumieniu tego przedmiotu, niż być chodzącą samochwałą i egoistą. I za to jest uwielbiany przez wiewiórki. W razie czego, mogą na Pablo liczyć.
Po lekcji Pablo podszedł do wiewiórek i zapytał:
- Co macie takie miny? Co się stało?
- Masz - Alvin podał mu kartkę. Pablo zmarszczył brwi.
- Pytajniki? Za kogo on nas ma? Za wariatów? Jak przyjdzie kolejne zadanie od niego, to nie wiem co mu zrobię. Nie pozwolę się mu traktować, jak chłopiec hotelowy.
- On właśnie chce, żebyśmy tak myśleli - wtrąciła nieśmiało Żaneta - Bo w końcu i tak zrobimy, co nam każe. To czysta gra.
Informatykowi zrzędła mina.
- Masz rację - przyznał - Cokolwiek byśmy nie zrobili, to on to wykorzysta przeciwko nam - Pablo usiadł na ławce obok i schował twarz w dłoniach. Również miał dość tego chodzącego samoluba w czarnym płaszczu. Do Brittany dotarło wreszcie, że Pablo również ją uratował. Przysiadła obok niego i obejmując go przyjacielsko ramieniem, odparła:
- Po pierwsze, dziękuję za uratowanie mi życia. Po drugie, nie możemy się tak łatwo poddawać. Wreszcie znajdziemy jego słaby punkt, zobaczysz.
- O, ruda wtula się do kolejnego chłopaka! - parsknęła Samantha, przechodząc obok. Wiewiórki i Pablo popatrzyli na nią groźnym wzrokiem - Ty to masz branie!
Alvin nie wytrzymał i po prostu popchał ją, aż się przewróciła. Okazało się, że podczas upadku Samantha złamała sobie obcas w lewym bucie. Wstała, rzuciła wściekłe spojrzenie całej siódemce i rzuciła:
- Jesteście żałośni! Jeszcze tego pożałujecie, zobaczycie! - i popędziła w stronę łazienki, bez buta. Szymon pokręcił głową.
- Żałosne jest to, że musimy z nimi siedzieć w jednej klasie.
- Musimy wytrzymać - powiedziała Eleonora. Zabrzmiał dzwonek na kolejną lekcję i wszyscy udali się do swojej klasy. A dzień nie zapowiadał się tak przyjemnie, jak miało to wyglądać. *** Po lekcjach nasi przyjaciele byli w przygnębiających nastrojach, mimo że udało się im pozaliczać brakujące przedmioty. Żarty Gilberta również na nich nie podziałały. Ostatnia przygoda pozbawiła ich humoru totalnie. Siedzieli akurat w parku niedaleko szkoły i rozmyślali. Alvin obejmował Brittany, Żaneta opierała głowę o ramię Szymona, Eleonora trzymała Teodora za łapkę. Obok nich Pablo podparł głowę ręką i był zapatrzony w przestrzeń. Czuli, że Czarny Deszcz nigdy już nie da im spokoju, a pytajniki mogły oznaczać tyle, co: "przygotujcie się na przygodę życia". Nagle zadzwonił telefon Alvina. Wyjął go z kieszeni i na tryb głośnomówiący odebrał połączenie. Dzwoniła Iga.
- Cześć Alvin. Co tam?
- Jest źle - odparł Alvin - Nie przysłał nam zadania, tylko jakąś zagadkę.
- Jaką zagadkę? - zapytała Iga po drugiej stronie telefonu.
- Trzy pytajniki - wtrącił Szymon.
Zapadło chwilowe milczenie. Potem Iga się odezwała:
- Hmmm... to może oznaczać, że szykuje dla was coś okropnego.
- A konkretnie? - zapytała Eleonora.
- Zadanie, które może wystawić was na próbę. Takie mega trudne zadanie.
- No coż, zobaczymy - odparł Pablo utrzymując tą samą pozycję.
- To trzymajcie się. Dzwońcie w razie czego - Iga, nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się. Alvin schował urządzenie do kieszeni. Popatrzył po pozostałych i powiedział:
- Nie wiem, jak wy, ale ja idę do domu trochę wypocząć. Muszę się zdrzemnąć - i nie czekając na reakcję braci, odszedł alejką w stronę domu. Reszta pożegnała się ze sobą i każdy poszedł w swoją stronę. *** Tego dnia było wyjątkowo deszczowno, jakby ktoś z nieba przelewał wodę z wiadra przez ogromne sito. Deszcz bębnił o szyby domów dość głośno, a na ulicach ludzie gonili z parasolami najprawdopodobniej do swoich domów, by nie przemoknąć. W ogóle panowała ponura atmosfera. Alvin, Szymon i Teodor byli zajęci swoimi sprawami. Alvin drzemał, Szymon odrabiał prace domowe, a Teodor jadł ciastka, które kupił w pobliskim sklepie. Brittany, Żaneta i Eleonora przeglądały swoje strony na internecie i starały się nie przejmować Czarnym Deszczem. Iga z Kasią i Julią przyglądały się swoim monetom, a potem robiły cokolwiek, by nie myśleć o swojej szkole i problemach, natomiast Pablo u siebie konstruował kolejne urządzenia, albo badał zawartość związków chemicznych w oranżadzie, lub też sprawdzał luki w zabezpieczeniach systemu. Jednym słowem: ciężko.
Czarny Deszcz postanowił dać im na chwilę spokój, ale już szykował dla nich coś specjalnego. To tylko kwestia czasu. Da im takie zadanie, że nie zapomną go na bardzo długo... *** Następny dzień był zwykłym, nudnym dniem szkolnym. Nasi przyjaciele przekonali się o tym, kiedy przekroczyli próg szkoły. Na przeciwko nich szły te trzy klasowe niby-piękności - Amanda, Samantha i Cho, które wyglądały, jakby kosmetyczka nieodpowiednio dobrała kosmetyki do ich cery, albo fryzjer, który źle dopasował ułożenie włosów i kolory. Ogólnie oceniając - wyglądały, jakby wyszły z imprezy halloweenowej. A do Halloweenu było jeszcze dużo czasu. Zmierzyły Alvina, Szymona, Teodora i Pablo nienawistnym wzrokiem. Amanda rzuciła:
- Lepiej złaźcie nam z dorgi, bo tego obcasa was nie podaruję!
- Skończy się wam dzień dziecka, leszcze! - dodała Samantha, pokazując chłopcom język.
- Idźcie do mamusi, ha ha haa... - Cho pogroziła im palcem i odeszły wybuchając głośnym śmiechem. Chłopcy pokręcili dezaprobato głowami.
- Im starsze, tym głupsze i dziecinniejsze - mruknął Alvin, kopiąc w pobliski kamyk - to Teo umie się lepiej zachować.
Do wiewiórek i Pablo dołączyły Brittany, Żaneta i Eleonora już w nieco lepszych nastrojach. Zdążyły tylko przywitać się z chłopakami całusami w policzki, bo po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję. Z markotnymi minami weszli do środka. Już mieli wejść do klasy matematycznej, gdy Alvin szturchnął Szymona.
- Zaraz wracam. Idę do wuceta.
- Idź, przecież cię nie trzymam.
Alvin odbiegł w stronę toalety. Kiedy tam wszedł, zastał tam... samego Czarnego Deszcza stojącego przy umywalce. Ten najwyraźniej wiedział, że małemu wiewiórkowi zachce się iść do toalety, więc postanowił na niego zaczekać. I proszę, oto spotkanie. Alvin stał, jak wryty i nie wiedział, co zrobić. Ten go wyręczył, więc odchrząknął i zaczął mówić:
- Zapomnijcie o tamtych monetach, przeszło mi. I tak zarobiłem więcej, niż mi było trzeba. Ale nie cieszcie się - to jeszcze nie koniec - Czarny Deszcz podał Alvinowi kopertę. Kiedy ją odebrał, facet w czarnym płaszczu wychodząc, rzucił:
- Bądźcie czujni. Wszystko się może zdarzyć.
Alvin chwilę stał z kopertą nie wiedząc za bardzo, co powinien zrobić. Postanowił, że otworzy ją przy braciach i przyjaciołach po matematyce. I przypomniał sobie, po co tu przyszedł - po chwili nie było go już w toalecie. Kiedy doszedł do drzwi sali matematycznej, zdążył usłyszeć jedynie:
- Bądźcie czujni.
Wiewiór w czerwonej bluzie wzruszył ramionami, wszedł do klasy i od razu powiedział:
- Przepraszam, ale byłem w kiblu.
- W toalecie się mówi, Alvin - odparła matematyczka, pisząc coś w dzienniku - siadaj.
Alvin usiadł obok Brittany i rozpakował swoją torbę. Już go kręciło, by zajrzeć do tej koperty, ale obiecał sobie, że wytrzyma. Teraz lepiej się skupić na lekcji. Pani Skidrow zdążyła w tym czasie wpisać oceny ze sprawdzianów, wstała i powiedziała do klasy:
- Czas przejść do waszych wyników. Powiem wam, że mnie wasze oceny ani trochę nie zdziwiły. Najlepszą ocenę, czyli bardzo dobrą otrzymał Pablo - nauczycielka powiedziała jego imię koślawo - a plus czwórki otrzymali Szymon i Żaneta. Reszta miała tróje, dwóje i jedynki. Jak jest ktoś zainteresowany swoją oceną, to zapraszam do dziennika.
Tymi słowami uczniowie do końca lekcji nie byli już zainteresowani. *** Po lekcjach Alvin przypomniał sobie, że nie pokazał reszcie koperty. Kiedy gromadka miała się żegnać, Alvin przerwał:
- Stop! Zapomniałem wam coś pokazać! - od razu wyjął z kieszeni bluzy czarną kopertę. Wszyscy popatrzyli na nią z niesmakiem.
- Teraz pewnie będą wykrzykniki - mruknęła Brittany - wyrzuć to.
- Nie mogę tego zrobić! - zaprotestował Alvin - Kiedy przed matmą byłem w toalecie, to przy umywalce stał Czarny Deszcz. Podał mi kopertę i powiedział, żebyśmy byli czujni. Czuję, że w środku jest jakaś wiadomość.
- Otwórz, zobaczymy - polecił Pablo. Brittany popatrzyła na niego zaskoczona, ale nic nie powiedziała. Alvin rozerwał kopertę i pokazał ją gromadce: "Po pierwsze: bądźcie czujni. Po drugie, przygotujcie się do zadania, które pokaże wam, na co was stać. Otrzymacie je dopiero w Halloween. Strasznej zabawy, Czarny Deszcz." - Mało poważne - wtrącił Szymon.
- Po Halloween? - zapytał zawiedziony Teodor - Już się boję...
- Nie ma czego - uspokoił go Alvin - Ale teraz nie myślmy o tym. Zobaczymy później, co to będzie.
- Tak, to tylko kwestia czasu - przytaknął Pablo i cała siódemka postanowiła odwiedzić wiewióretki - Igę, Julię i Kasię. Alvin nie zauważył kiedy kartka rozsypała się w pył. Może to dziwne, ale Alvin jako jedyny czuł, że coś wisi w powietrzu. Postanowił nie dzielić się z resztą swoimi przeczuciami - na razie chciał się dobrze przygotować do Halloweenu, który miał nadejść dopiero za dwa tygodnie. Czyli dużo czasu.
Bądźcie cierpliwi do następnego rozdziału :-)
- Ale za co... - zaczął Alvin, ale Brittany wtuliła się do niego i odparła:
- Za uratowanie mnie od tego bagna.
- A, nie ma za co, przecież od tego są przyjaciele - odparł Alvin z uśmiechem. Widać było, że mówił to całkiem serio, bez żadnych uśmieszków, czy żartów. Szymon z Teodorem popatrzyli na Alvina z ukosa, ale nic nie powiedzieli. Wiedzieli, że jak Alvin chce, to można w każdej sytuacji zachować powagę i postąpić jak dżentelmen. Do grupki dołączył Gilbert z Edem i Oliverem, którzy akurat szli w ich stronę.
- Co robiliście przez weekend? - zapytał Ed - Nie widzieliśmy was w ogóle.
- Byliśmy w lesie - odparł zgodnie z prawdą Szymon, ale nie wiedział, czy lepiej mówić o tym, że byli świadkami znalezienia skrzyni z monetami. Popatrzył po reszcie wiewiórek wzrokiem, na co oni kiwnęli lekko głowami.
- Aha - odparł Gilbert - A wiecie, że dzisiaj jest test z matmy?
- Wiemy - odparła Eleonora, obejmując Teodora. Teodor również ją objął.
- Co z wami? - zapytał podejrzliwie Oliver - Wyglądacie, jakbyście mieli iść na gilotynę.
- Bo to poniekąd prawda - odparła Żaneta - Musimy dzisiaj zaliczyć zaległości z ostatniego tygodnia.
- Dostaliście jakieś nowe zadanie? - spytał całkiem poważnie Gilbert.
Alvin wyzwolił się z objęć Brittany i bez słowa podał Gilbertowi czarną kartkę. Ten ją wziął i uniósł brwi. Na kartce było napisane tylko tyle: "???" Gilbert oddał Alvinowi kartkę z powrotem i pokręcił głową.
- Wena się mu skończyła - mruknął.
- I właśnie po to nam dał tę kartkę, buc jeden - odparł Alvin, wziął Brittany za łapkę i powędrowali do sali matematycznej. Reszta wzruszyła ramionami i również za nimi podązyli. Gromadka nie miała dzisiaj ochoty na jakiekolwiek żarty, tym bardziej, że mieli dość tego całego Czarnego Deszcza i jego głupich zadań, od których o mało nie zginęli. Pragnęli tylko ciszy i spokoju. Niestety, cisza i spokój będą musiały na chwilę poczekać, gdyż matematyczka, pani Helena Skidrow, wparowała do klasy krokami tak szybkimi, jak ludzie śpieszą się do pracy. Wyjęła z torby plik kartek, które były sprawdzianami i oznajmiła:
- Plecaki pod ławkę i na stole tylko długopis. Wszelakie ściągi do śmietnika. Kogo zobaczę ze ściągą, od razu wstawiam dwie jedynki. Jakieś pytania?
Mina klasy muzycznej wskazywała na to, że nie mieli ochoty o nic zapytać.
- Wobec tego - nauczycielka już rozdawała testy, również szybkim tempem - macie czterdzieści minut. Powodzenia.
Kiedy matematyczka rozdawała ostatnim uczniom kartki, do klasy wparował spóźniony Pablo. Szybko zamknął drzwi, chwycił się za pierś i wyrzucił jednym tchem:
- Przepraszam za spóźnienie.
Pani Helena popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale wskazała mu wolne miejsce pod ścianą.
- Siadaj, wyjmij długopis i piszemy.
Pablo bez słowa zajął wskazane miejsce. Pomachał ręką wiewiórkom, ale od razu zauważył ich miny - zrezygnowany wyjął długopis i gdy kartka była na jego stole, zaczął niesamowicie szybko pisać. Dla Pabla nie miało znaczenia, ile się spóźnił - po dziesięciu minutach był pierwszym, który oddał nauczycielce sprawdzian, ponieważ żadne zadanie nie stanowiło dla niego problemu. Na matematyce znał się doskonale. Pani Skidrow pobieżnie przejrzała jego pracę i jęknęła z zawodu chyba już po raz milionowy - na teście nie było żadnego błędu. Z ociąganiem wpisała Pablowi ocenę bardzo dobrą, bo jak sama sądziła - nie ma lepszych od niej samej. Czyste samolubstwo.
Wiewiórki i pozostali rówieśnicy nie mogli nadal w to uwierzyć, że nowy kolega po prostu napisał test i oddał. I to pierwszy. Jedynie Szymon i Żaneta radzili sobie bardzo dobrze z matematyką, ale nie tak dobrze, jak Pablo. Pablo zaś przez wrodzoną skromność nie chwali się tak wielkim darem - woli pomóć innym w zrozumieniu tego przedmiotu, niż być chodzącą samochwałą i egoistą. I za to jest uwielbiany przez wiewiórki. W razie czego, mogą na Pablo liczyć.
Po lekcji Pablo podszedł do wiewiórek i zapytał:
- Co macie takie miny? Co się stało?
- Masz - Alvin podał mu kartkę. Pablo zmarszczył brwi.
- Pytajniki? Za kogo on nas ma? Za wariatów? Jak przyjdzie kolejne zadanie od niego, to nie wiem co mu zrobię. Nie pozwolę się mu traktować, jak chłopiec hotelowy.
- On właśnie chce, żebyśmy tak myśleli - wtrąciła nieśmiało Żaneta - Bo w końcu i tak zrobimy, co nam każe. To czysta gra.
Informatykowi zrzędła mina.
- Masz rację - przyznał - Cokolwiek byśmy nie zrobili, to on to wykorzysta przeciwko nam - Pablo usiadł na ławce obok i schował twarz w dłoniach. Również miał dość tego chodzącego samoluba w czarnym płaszczu. Do Brittany dotarło wreszcie, że Pablo również ją uratował. Przysiadła obok niego i obejmując go przyjacielsko ramieniem, odparła:
- Po pierwsze, dziękuję za uratowanie mi życia. Po drugie, nie możemy się tak łatwo poddawać. Wreszcie znajdziemy jego słaby punkt, zobaczysz.
- O, ruda wtula się do kolejnego chłopaka! - parsknęła Samantha, przechodząc obok. Wiewiórki i Pablo popatrzyli na nią groźnym wzrokiem - Ty to masz branie!
Alvin nie wytrzymał i po prostu popchał ją, aż się przewróciła. Okazało się, że podczas upadku Samantha złamała sobie obcas w lewym bucie. Wstała, rzuciła wściekłe spojrzenie całej siódemce i rzuciła:
- Jesteście żałośni! Jeszcze tego pożałujecie, zobaczycie! - i popędziła w stronę łazienki, bez buta. Szymon pokręcił głową.
- Żałosne jest to, że musimy z nimi siedzieć w jednej klasie.
- Musimy wytrzymać - powiedziała Eleonora. Zabrzmiał dzwonek na kolejną lekcję i wszyscy udali się do swojej klasy. A dzień nie zapowiadał się tak przyjemnie, jak miało to wyglądać. *** Po lekcjach nasi przyjaciele byli w przygnębiających nastrojach, mimo że udało się im pozaliczać brakujące przedmioty. Żarty Gilberta również na nich nie podziałały. Ostatnia przygoda pozbawiła ich humoru totalnie. Siedzieli akurat w parku niedaleko szkoły i rozmyślali. Alvin obejmował Brittany, Żaneta opierała głowę o ramię Szymona, Eleonora trzymała Teodora za łapkę. Obok nich Pablo podparł głowę ręką i był zapatrzony w przestrzeń. Czuli, że Czarny Deszcz nigdy już nie da im spokoju, a pytajniki mogły oznaczać tyle, co: "przygotujcie się na przygodę życia". Nagle zadzwonił telefon Alvina. Wyjął go z kieszeni i na tryb głośnomówiący odebrał połączenie. Dzwoniła Iga.
- Cześć Alvin. Co tam?
- Jest źle - odparł Alvin - Nie przysłał nam zadania, tylko jakąś zagadkę.
- Jaką zagadkę? - zapytała Iga po drugiej stronie telefonu.
- Trzy pytajniki - wtrącił Szymon.
Zapadło chwilowe milczenie. Potem Iga się odezwała:
- Hmmm... to może oznaczać, że szykuje dla was coś okropnego.
- A konkretnie? - zapytała Eleonora.
- Zadanie, które może wystawić was na próbę. Takie mega trudne zadanie.
- No coż, zobaczymy - odparł Pablo utrzymując tą samą pozycję.
- To trzymajcie się. Dzwońcie w razie czego - Iga, nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się. Alvin schował urządzenie do kieszeni. Popatrzył po pozostałych i powiedział:
- Nie wiem, jak wy, ale ja idę do domu trochę wypocząć. Muszę się zdrzemnąć - i nie czekając na reakcję braci, odszedł alejką w stronę domu. Reszta pożegnała się ze sobą i każdy poszedł w swoją stronę. *** Tego dnia było wyjątkowo deszczowno, jakby ktoś z nieba przelewał wodę z wiadra przez ogromne sito. Deszcz bębnił o szyby domów dość głośno, a na ulicach ludzie gonili z parasolami najprawdopodobniej do swoich domów, by nie przemoknąć. W ogóle panowała ponura atmosfera. Alvin, Szymon i Teodor byli zajęci swoimi sprawami. Alvin drzemał, Szymon odrabiał prace domowe, a Teodor jadł ciastka, które kupił w pobliskim sklepie. Brittany, Żaneta i Eleonora przeglądały swoje strony na internecie i starały się nie przejmować Czarnym Deszczem. Iga z Kasią i Julią przyglądały się swoim monetom, a potem robiły cokolwiek, by nie myśleć o swojej szkole i problemach, natomiast Pablo u siebie konstruował kolejne urządzenia, albo badał zawartość związków chemicznych w oranżadzie, lub też sprawdzał luki w zabezpieczeniach systemu. Jednym słowem: ciężko.
Czarny Deszcz postanowił dać im na chwilę spokój, ale już szykował dla nich coś specjalnego. To tylko kwestia czasu. Da im takie zadanie, że nie zapomną go na bardzo długo... *** Następny dzień był zwykłym, nudnym dniem szkolnym. Nasi przyjaciele przekonali się o tym, kiedy przekroczyli próg szkoły. Na przeciwko nich szły te trzy klasowe niby-piękności - Amanda, Samantha i Cho, które wyglądały, jakby kosmetyczka nieodpowiednio dobrała kosmetyki do ich cery, albo fryzjer, który źle dopasował ułożenie włosów i kolory. Ogólnie oceniając - wyglądały, jakby wyszły z imprezy halloweenowej. A do Halloweenu było jeszcze dużo czasu. Zmierzyły Alvina, Szymona, Teodora i Pablo nienawistnym wzrokiem. Amanda rzuciła:
- Lepiej złaźcie nam z dorgi, bo tego obcasa was nie podaruję!
- Skończy się wam dzień dziecka, leszcze! - dodała Samantha, pokazując chłopcom język.
- Idźcie do mamusi, ha ha haa... - Cho pogroziła im palcem i odeszły wybuchając głośnym śmiechem. Chłopcy pokręcili dezaprobato głowami.
- Im starsze, tym głupsze i dziecinniejsze - mruknął Alvin, kopiąc w pobliski kamyk - to Teo umie się lepiej zachować.
Do wiewiórek i Pablo dołączyły Brittany, Żaneta i Eleonora już w nieco lepszych nastrojach. Zdążyły tylko przywitać się z chłopakami całusami w policzki, bo po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję. Z markotnymi minami weszli do środka. Już mieli wejść do klasy matematycznej, gdy Alvin szturchnął Szymona.
- Zaraz wracam. Idę do wuceta.
- Idź, przecież cię nie trzymam.
Alvin odbiegł w stronę toalety. Kiedy tam wszedł, zastał tam... samego Czarnego Deszcza stojącego przy umywalce. Ten najwyraźniej wiedział, że małemu wiewiórkowi zachce się iść do toalety, więc postanowił na niego zaczekać. I proszę, oto spotkanie. Alvin stał, jak wryty i nie wiedział, co zrobić. Ten go wyręczył, więc odchrząknął i zaczął mówić:
- Zapomnijcie o tamtych monetach, przeszło mi. I tak zarobiłem więcej, niż mi było trzeba. Ale nie cieszcie się - to jeszcze nie koniec - Czarny Deszcz podał Alvinowi kopertę. Kiedy ją odebrał, facet w czarnym płaszczu wychodząc, rzucił:
- Bądźcie czujni. Wszystko się może zdarzyć.
Alvin chwilę stał z kopertą nie wiedząc za bardzo, co powinien zrobić. Postanowił, że otworzy ją przy braciach i przyjaciołach po matematyce. I przypomniał sobie, po co tu przyszedł - po chwili nie było go już w toalecie. Kiedy doszedł do drzwi sali matematycznej, zdążył usłyszeć jedynie:
- Bądźcie czujni.
Wiewiór w czerwonej bluzie wzruszył ramionami, wszedł do klasy i od razu powiedział:
- Przepraszam, ale byłem w kiblu.
- W toalecie się mówi, Alvin - odparła matematyczka, pisząc coś w dzienniku - siadaj.
Alvin usiadł obok Brittany i rozpakował swoją torbę. Już go kręciło, by zajrzeć do tej koperty, ale obiecał sobie, że wytrzyma. Teraz lepiej się skupić na lekcji. Pani Skidrow zdążyła w tym czasie wpisać oceny ze sprawdzianów, wstała i powiedziała do klasy:
- Czas przejść do waszych wyników. Powiem wam, że mnie wasze oceny ani trochę nie zdziwiły. Najlepszą ocenę, czyli bardzo dobrą otrzymał Pablo - nauczycielka powiedziała jego imię koślawo - a plus czwórki otrzymali Szymon i Żaneta. Reszta miała tróje, dwóje i jedynki. Jak jest ktoś zainteresowany swoją oceną, to zapraszam do dziennika.
Tymi słowami uczniowie do końca lekcji nie byli już zainteresowani. *** Po lekcjach Alvin przypomniał sobie, że nie pokazał reszcie koperty. Kiedy gromadka miała się żegnać, Alvin przerwał:
- Stop! Zapomniałem wam coś pokazać! - od razu wyjął z kieszeni bluzy czarną kopertę. Wszyscy popatrzyli na nią z niesmakiem.
- Teraz pewnie będą wykrzykniki - mruknęła Brittany - wyrzuć to.
- Nie mogę tego zrobić! - zaprotestował Alvin - Kiedy przed matmą byłem w toalecie, to przy umywalce stał Czarny Deszcz. Podał mi kopertę i powiedział, żebyśmy byli czujni. Czuję, że w środku jest jakaś wiadomość.
- Otwórz, zobaczymy - polecił Pablo. Brittany popatrzyła na niego zaskoczona, ale nic nie powiedziała. Alvin rozerwał kopertę i pokazał ją gromadce: "Po pierwsze: bądźcie czujni. Po drugie, przygotujcie się do zadania, które pokaże wam, na co was stać. Otrzymacie je dopiero w Halloween. Strasznej zabawy, Czarny Deszcz." - Mało poważne - wtrącił Szymon.
- Po Halloween? - zapytał zawiedziony Teodor - Już się boję...
- Nie ma czego - uspokoił go Alvin - Ale teraz nie myślmy o tym. Zobaczymy później, co to będzie.
- Tak, to tylko kwestia czasu - przytaknął Pablo i cała siódemka postanowiła odwiedzić wiewióretki - Igę, Julię i Kasię. Alvin nie zauważył kiedy kartka rozsypała się w pył. Może to dziwne, ale Alvin jako jedyny czuł, że coś wisi w powietrzu. Postanowił nie dzielić się z resztą swoimi przeczuciami - na razie chciał się dobrze przygotować do Halloweenu, który miał nadejść dopiero za dwa tygodnie. Czyli dużo czasu.
Bądźcie cierpliwi do następnego rozdziału :-)
Ten rozdział tak jak inne był świetny ! Czekam z niecierpliwością na następny.I mam nadzieję , że Amanda , Samantha i Cho wreszcie zostawia Alvina i spółkę w spokoju.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ^^ I Alvin wydaje się teraz najmądrzejszy, wiecie taki czuny i wgl najbardziej z ich spólki. :D Fajnie ^^ Czekam niecierpliwie na nexta! :)
OdpowiedzUsuń"Przywitały się z Alvinem, Szymonem i Teodorem całusami w policzki i Brittany od razu pocałowała Alvina w usta. Ten stał osłupiały, jak słup telegraficzny.
OdpowiedzUsuń- Ale za co... - zaczął Alvin, ale Brittany wtuliła się do niego i odparła:
- Za uratowanie mnie od tego bagna.
- A, nie ma za co, przecież od tego są przyjaciele" IIII! No, tylko jakby jeszcze zamiast tego, że PRZYJACIELE to parą byli to by było spełnienie marzeń :D Rozdział cudowny :) Tak, Alvin teraz jest taki mądry, czujny, odpowiedzialny.. mrr :D bohater mój :D
Jak mówiłam, rozdział ci wyszedł świetny, a niech te dziewczyny wreszcie zostawią mojego Alvisia w spokoju! :D