Mam nadzieję , że ten rozdział spodoba wam się tak samo jak wcześniejsze.Zapraszam do czytania.
ROZDZIAŁ IX: CORAZ TO NOWE ZNAJOMOŚCI
Piątek po południu. Wiewiórki już powiedziały Dave'owi o nowym zadaniu od swojego zleceniodawcy. Dave powiedział:
- Dobra, możecie poszukać tę skrzynię, ale wiecie chociaż, gdzie szukać?
- Nooo... nie do końca - odparł Alvin, drapiąc się po głowie - Ale w liście było napisane, że nam trzy wiewióretki pomogą.
- Brittany, Żaneta i Eleonora? - zapytał Dave.
- Nie one - Alvin pokręcił głową - Jakieś inne trzy wiewióretki.
Dave popatrzył na Alvina. Nie sądził, by małemu wiewiórkowi chciało się żartować, ale że są inne trzy wiewióretki? "Ciekawe" - pomyślał opiekun.
- To weźcie ze sobą dziewczyny i uważajcie na siebie - odparł po namyśle Dave - Tylko bądźcie przed dwudziestą drugą.
- Nic się nie martw Dave - zapewnił Szymon, poprawiając okulary - Nie będziemy nocować po lesie.
- Dobrze, to idźcie - rzucił Dave i poszedł do salonu, obejrzeć telewizor. Teodor zapytał braci:
- Bierzemy Pabla ze sobą?
- No pewnie! - odparł Alvin - A czemu miałby z nami nie iść? To nasz kumpel.
- Przyda nam się - poparł brata Szymon - Dzwoń do niego.
- Już... - Alvin wykręcił numer do kolegi i po chwili odebrał połączenie - Pablo? Idziesz z nami na kolejną misję?
Pablo po chwili odparł:
- Nie wiem, czy powinienem z wami iść. To wasza misja, a ja nie chcę was znów narażać.
- Daj spokój! - westchnął teatralnie Alvin - Co ci szkodzi? Nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą twoje umiejętności. Chodź z nami, będzie raźniej.
- No dobrze - odparł chłopak po drugiej stronie słuchawki - Za dziesięć minut będę na Baker Street, niedaleko obserwatorium. Stamtąd do National Woods będzie z półgodziny drogi.
- OK, to weźmiemy dziewczyny i za chwilę tam będziemy. Narka - Alvin rozłączył się i powiedział do braci:
- Pablo z nami idzie, bierzemy dziewczyny i... witaj przygodo!
- Wszysto fajnie, ale wciąż mamy problem - powiedział poważnie Szymon.
- Jaki? - odparł Alvin, tracąc humor.
- Nie wiemy, gdzie będą te wiewióretki. Chyba, że chodzą do tego lasu...
Alvin posłał Szymonowi tak groźne spojrzenie, że ten stał się o kilka centymetrów niższy.
- Skoro mogą przebywać w tym lesie, to po co siejesz panikę?!
- Nie sieję paniki, tylko ustalam fakty! - warknął okulatnik - Dzwoń po siostry i idziemy!
Alvin pufnął z niezadowoleniem, ale spełnił polecenie brata. Kiedy skończył, cała trójka wyszła z domu w całkowitym milczeniu.
***
Zgodnie z umową, wiewiórki i wiewióretki spotkały się z Pablo na Baker Street niedaleko obserwatorium astronomicznego. Chłopak ubrał się w niebieską koszulkę, granatowe spodenki, a na plecach miał swój wysłużony plecak, z którego wystawała migająca na czerwono antenka. Żaneta nie wytrzymała i zapytała:
- Po co ci ta antenka?
Pablo uśmiechnął się i odpowiedział:
- Do odbierania połączeń z sieci bezprzewodowych. Ma duży zasięg, dzięki czemu mój laptop łączy się z każdą niezabezpieczoną siecią i nie przerywa mi połączenia.
- Super - Żaneta pokiwała głową z podziwem - Praktyczne.
- Wiecie, co z tymi wiewióretkami? - Pablo zmienił temat.
- Na pewno znajdziemy je w tym lesie - odparł Szymon - Skoro mają nam pomóc, to znaczy, że one muszą tam przebywać i wiedzieć o tym lesie lepiej, niż leśnicy.
- Mnie bardziej interesuje, gdzie jest zakopana ta skrzynia - Alvin był już bardziej myślami o skarbie, niż o przygodzie, co zapewniał kilka minut temu. Brittany westchnęła teatralnie.
- Samolub - mruknęła. Na szczęście Alvin tego nie słyszał. W nieco zachwianych nastrojach, cała siódemka ruszyła pieszo w stronę lasu National Woods. Po paru minutach mijania skrzyżowań i przecznic nasi poszukiwacze przygód znaleźli się przed tabliczką informacyjną o lesie National Woods. Pablo przeczytał pobieżnie zasady obowiązujące w tym lesie, potem wzruszył ramionami i powiedział do wiewiórek:
- Dobra, idziemy.
- Ale zaraz! - zaprotestował Alvin - A co z tymi wiewióretkami?
Szymon przewrócił oczami, rozejrzał się dookoła i zapytał:
- A widzisz tu gdzieś trzy nieznane nam wiewióretki? Bo ja nie.
- No muszą tu gdzieś być! - Alvin już się nakręcał. Tak bardzo chciał zobaczyć te wiewióretki, że nie zauważył, jak Brittany czerwieni się ze złości.
- A co ty tak nagle chcesz wiedzieć, gdzie są te wiewióretki?! - burknęła wkońcu Brittany - Już byś chciał podrywać! Jak zwykle!
Alvin zignorował tę uwagę i wytężał wzrok w poszukiwaniu tych trzech obiecanych istot. Wreszcie coś przemknęło jakieś piętnaście metrów między drzewami. Bez zbędnych wyjaśnień, Alvin pobiegł przed siebie.
- Szybko! - rzucił Alvin - Tam coś przebiegło!
- Alvin! - krzyczał Szymon - Wracaj tu!
Już chciał pobiec za bratem, lecz Brittany chwyciła go za ramię i powiedziała:
- Zostaw go, niech leci! Może go tam dziki zjedzą i będzie spokój.
- Nie ma dzików w tym lesie - odparł Pablo, ale już ruszył w stronę, w którą pobiegł Alvin. Brittany przewróciła oczami i dołączyła do reszty.Kiedy dołączyli do Alvina, stanęli jak wryci. Oto mieli przed sobą trzy wiewióretki. Pierwsza miała długie, kręcone włosy, brązowe oczy, wysoką i szczupłą sylwetkę, ubrana była we fioletową bluzeczkę na ramiona i krótkie jeansowe spodenki, druga była wysoka, sprawiała wrażenie nieśmiałej, wrażliwej, za to była ładna i miała brązowe włosy, ubrana podobnie, co pierwsza wiewióretka, tyle że miała na sobie różową bluzeczkę, a trzecia była również wysoka, szczupła szatynka z rzadkimi, pięknymi zielonymi oczami, ubrana bardziej kolorowo. Cały czas się uśmiechała. Cała siódemka była pod niemym wrażeniem. Wreszcie Eleonora się odezwała:
- H-hej. K-kim j-jesteście?
Dziewczyny popatrzyły się na siebie i wiewióretka z kręconymi włosami powiedziała:
- Cześć, ja jestem Kasia, a to są Julia i Iga - Kasia wskazała wiewióretkę w różowym i wiewióretkę z kolorową bluzeczką i balerinkami - Miło nam was poznać. Szczerze mówiąc, to nie wiedziałyśmy, że istnieją na świecie, oprócz nas, inne wiewiórki...
- My też nie - odparł Alvin, ale zaraz klepnął się w czoło - Przecież my się nie przedstawiliśmy! Ja jestem Alvin, a to są moi bracia: Szymon i Teodor - wskazał swoich braci - a to są nasze koleżanki - Brittany, Żaneta, Eleonora i nasz kolega Pablo.
Każdy podał wiewióretkom rękę, a Alvin jedyny ucałował je w rękę. Brittany zacisnęła zęby i nic nie powiedziała, żeby nie psuć znajomości z nowo poznałymi koleżankami. Iga zapytała:
- Co wy tutaj robicie? Zwykle mało ludzi odwiedza ten las.
- Rzeczywiście, niewiele - odparł Alvin z mądrą miną. Kasia i Julia zachichotały. Pablo przejął inicjatywę.
- Według legendy w tym lesie ukryta jest skrzynia z pewnymi monetami. Nasz informator twierdzi, że są tu gdzieś pochowane i że wszyscy go szukają.
- Tak, dużo osób szuka tego skarbu - przytaknęła Julia - lecz nie zdradzamy nikomu lokalizacji.
- Dlaczego? - zapytała Żaneta, poprawiając okulary.
- Bo chciałybyśmy sprzedać ten łup, by rozpocząć normalne życie - odparła Kasia.
- Normalne życie? - powtórzył Teodor, ale zaraz zakrył pyszczek łapką, bo zdał sobie sprawę, że powiedział głupstwo. Kasia uśmiechnęła się do niego i powiedziała:
- Tak, bo my mieszkamy same na przedmieściach. Te stare monety pozwolą nam lepiej sobie radzić w życiu. Bo widzicie, my w trio chcemy iść na jakieś studia, by potem znaleźć jakąś dobrze płatną pracę.
- A śpiewacie? - zapytał Szymon.
- Czasami - odparła Iga - Ale nigdzie nie występujemy, tak sobie śpiewamy dla przyjemności. A wy śpiewacie?
Cała szóstka zdała sobie właśnie sprawę, że te wiewióretki nigdy o nich nie słyszały. Alvin pomyślał, że to trochę dziwne, ale zachował swoje spostrzeżenia dla siebie. I tak już dziś dość podpadł.
- A wy chcecie tego skarbu, prawda? - zapytała Julia.
- Właściwie, to my mamy go znaleźć i oddać pewnemu gościowi, co daje nam zadania do wykonania - sprostowała Żaneta.
- Po co je wykonujecie? - zapytała zdziwiona Kasia.
- Żeby miał nad nami większą kontrolę przy podejmowaniu decyzji - odparł Szymon, a reszta popatrzyła na niego z niemym podziwem. Jak on do tego doszedł?
- Skąd to wiesz? - zapytała omniemiała Żaneta, podchodząc do niego. Szymon się zaczerwienił i odparł:
- To jest raczej logiczne, skoro facet dał nam ostrzeżenie, to nie możemy lekceważyć jego poleceń.
- To ma sens... - przytaknął zamyślony Alvin - A to szuja!
- Ale kto? - zapytała zdezorientowana Iga.
- Facet w czarnym płaszczu, z nałożonym kapturem i maską na twarzy, a mówi o sobie Czarny Deszcz - wyjaśniła Eleonora.
Wiewióretki znieruchomiały. Ta nazwa mogła kojarzyć się jedynie z czymś negatywnym, jeśli nie żartobliwym. Tylko nieliczni mieli z nim styczność, a kto miał z nim jakiś interes, to mógł już być pewny, że jego życie nie będzie już takie same...
- Czy zdajecie sobie sprawę, w co się właśnie wplątaliście? - zapytała poważnym tonem Kasia - To drań i samolub.
- Was też ocykał? - zapytał Teodor - Współczucia.
- Tak, można tak powiedzieć - westchnęła Julia - my również się z nim spotkałyśmy i to był dzień, który zmienił nasze życie...
- Ale co się stało? - zapytała przejęta Brittany. Reszta zamieniła się w słuch.
- Pozbawił nas majątku i wylądowałyśmy na bruku, bo po paru zadaniach nie chciałyśmy mu dalej służyć - odparła Julia - Później dowiedziałyśmy się, że w tym lesie jest ukryta skrzynia z mnóstwem monet z ubiegłego wieku, bardzo wartościowe. Muzea od razu dałyby miliard każdemu, kto będzie posiadał choćby jedną monetę.
Wiewiórki i Pablo popatrzyli po sobie. Musieli podjąć decyzję, czy wykonują zadanie swego zleceniodawcy, czy przyjmują na siebie odpowiedzialność za niewykonanie zadania. Pablo odezwał się:
- Słuchajcie, możemy zrobić to tak: niech każdy weźmie z tej skrzyni, jak ją znajdziemy, po dwie monety dla siebie, a resztę oddamy temu zarozumialcowi. Może być?
- Hmmm... nieźle kombinujesz - przyznała Kasia - Tak, podoba mi się ten pomysł.
- Ja również się zgadzam - przytaknęła Julia.
- To ja też - dodała Iga.
- To zróbmy to w niedzielę - zaproponował Szymon, a reszta w odpowiedzi przytaknęła - Przecież nie pali się, by to teraz oddawać. Ja to bym chciał oderwać się na chwilę od tych problemów. Może do nas wpadniecie? - Szymon skierował to do Igi, Kasi i Julii.
- Może jutro, co? Mamy trochę do zrobienia w domu, a też chcemy się uwolnić od tego tematu - powiedziała miło Julia.
- No to do jutra! - powiedział Alvin i wszyscy się zaczęli żegnać. Potem każdy udał się w swoją stronę. Cały czas nasze zaprzyjaźnione towarzystwo myślało o tych wiewióretkach, o monetach i o samym Czarnym Deszczu, który nie może na chwilę odpuścić. Bardzo chcą pomóc tym wiewióretkom i chcą jak najszybciej pozbyć się tego tajemniczego gościa, lecz czy po wykonaniu tego zadania, Czarny deszcz da im spokój? Wygląda na to, że raczej nic z tego. Niemniej jednak, nasi przyjaciele muszą być silni i wytrwali.
Kiedy cała siódemka wyszła z lasu, to zza drzew obserwował ich pewien jegomość w brązowym płaszczu i w drucianych okularach. Nie sprawiał wrażenia kogoś, kto mógłby współpracować z Czarnym Deszczem. Jedno było pewne: on również poszukuje tej skrzyni i zrobi wszystko, by ją zdobyć. Ciekawe, jak nasi poszukiwacze skarbów poradzą sobie z tym zadaniem. Dowiemy się niedługo.
Przepraszam, że krótkie, ale planuję niezłą akcję w następnym rozdziale. Proszę Was o cierpliwość :-)
No troszkę krótkie, ale jak planujesz akcję wybaczam :* fajnie mnie opisales, dziękuję :D masz świetne pomysły, gratuluje kolejnego świetnego rozdziału ;) nie mogę się doczekc następnego :) poskakalabym ze szczęścia ze dodałeś nowy rozdział, ale mialam wypadek i raczej ruszanie się mi nie wychodzi :/ ale mniejsza. Jeszcze raz gatuluje, pozdrawiam i nie mogę się doczekać następnego :):*
OdpowiedzUsuńA! No i dziękuję za ALVITTANY! Britt jaką zazdrosna :D
UsuńNie ma za co, cieszę się, że się podoba :-) Możesz być pewna, że nie mam zamiaru na tym przestać :-)
UsuńDopiero zauważyłam... fajny wygląd bloga! :D
OdpowiedzUsuńiiiiiiiiiii....! Jestem w opowiadaniu ^^ Fajne, choć dopiero zaczynasz nową przygodę, :) faktycznie trochę krótkie, no ale nastepne opko pewnie będzie długaśne. Tak? :D
OdpowiedzUsuńTak wogóle to sory, że tak późno, ale dopiero dziś wróciłam do domu i odzyskałam internet.. :d No to jeszcze pozdrawiam i wenki życze Pablo ^^
Tak w ogóle, to ja powinienem Was przeprosić za to, że zwlekam z rozdziałami, ale ostatnio nie miałem zbytnio pomysłu na rozwinięcie akcji, ale już to nadrabiam, a po za tym, mam multum obowiązków i nie wyrabiam :-( Naprawdę przepraszam
UsuńI dziękuję za pozdrowienia, Kasiu Tasiu :-)
UsuńSpokojnie, ważne, że wogóle piszesz. Przecież normalne jest to, że mamy jakieś obowiązki. Cieszę sie, że wenka wróciła do ciebie. I spoko nikt się na ciebie nie gniewa :) :3
UsuńNieźle, nieźle! Wyłapałem tylko 5 "błędów", także nie jest źle, a akcja (a raczej jej zalążek) to rekompensuje! :-) Dobrych pomysłów na ciąg dalszy życzę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Simon S.
Dziękuję za same pochwały, ale naprawdę nie jestem aż tak stylistycznie i językowo utalentowany, więc błędy będą mi się zdarzać, bo mnie się wydaje, że jest OK, a jak widać, nie zawsze jest... Ale jeszcze raz dziękuję za pozytywne opinie i przepraszam za błędy.
Usuń